wtorek, 2 lutego 2016

W NIEWOLI CUKRU

Równowaga, czyli zachowanie balansu między posiadanymi poglądami, a podejmowanymi działaniami. 
Jej wynikiem jest poczucie realizmu, uzupełnione optymistycznym entuzjazmem, umożliwiającym osiąganie pozornie nieosiągalnych celów.


Co by nie powiedzieć, mam niezwykłe poczucie realizmu, który przede wszystkim dotyczy mnie samej. Wszystko inne, jest niestety o wiele bardziej zagmatwane, żeby nie powiedzieć, że mieści się kilka tysięcy metrów nad gruntem, po którym czasami chodzę.
Co do optymistycznego entuzjazmu, to występuje on u mnie w postaci nieco chwiejnej i chwilami zanikającej. Ta chwila właśnie trwa i trzyma się mocno.
Wczoraj miał być ten wiekopomny dzień, w którym miałam złamać swoje zasady i zacząć się odchudzać; to znaczy przystąpić do stosowania diety, która by miała mi to umożliwić.
Od rana było pięknie, miałam cudowne wizje; widziałam siebie, jak kroczę niczym Anja Rubik po wybiegu, a wszystkim przechodniom oczy stają w słup z podziwu.
W południe, wizje nadal były cudowne, choć już zgoła inne; widziałam cudownego, smakowitego ptysia, napełnionego puchatą, bitą śmietaną, a Anja Rubik zniknęła w niebycie.
Ptyś ogarnął mnie całą i nijak nie mogłam go wyrzuć z głowy, nie pomogła nawet wizyta w warzywniaku i buszowanie wśród sałat i marchewek.
Byłam jednak jeszcze nadal twarda; bohatersko odwracając wzrok i przełykając ślinę, minęłam w drodze do domu "upiornie" pachnącą cukiernię, targając w torbie kilogram buraków i pudełko kiełków rzodkiewek.
To było jednak wszystko na co mnie było stać, bo już w moim bocianim gnieździe, zaczęło się wariactwo narkomanki; wszystkie szafki i pudełka "nadziei", zostały dokładnie przetrząśnięte w poszukiwaniu choćby okruszka słodyczy.
Czułam wzrastające napięcie..., które minęło jak ręką odjął, gdy znalazłam zapomniany i przeterminowany już, wafelek oblany czekoladą. Pożerając go, czułam się jak narkoman dający sobie w żyłę i nienawidziłam siebie za to.
Jestem słaba i do niczego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz