czwartek, 9 maja 2013

BYĆ SOBĄ?


Na ogół mówi się i radzi innym, aby byli sobą. 
Nawet wielu zapytanych, zwłaszcza publicznie - "Co jest dla Ciebie najważniejsze" – odpowiada – „ Być sobą…” - i na dodatek zapewnia, że tak jest…
Nie do końca wierzę w to, że tacy właśnie są.
Bo czy zawsze to się „opłaca”? -

Opłaca - to niemiłe w tym kontekście słowo…, ale coś w nim jest, bo to JEST, pewnego rodzaju kupowanie. Kupowanie innych… 
Nie chcę też powiedzieć, że wszyscy kłamią, bo skąd to miałabym niby wiedzieć? 
Co do mnie, nie mam miłych doświadczeń w pokazywaniu nagiej twarzy…
Życie pokazało mi, że aby przetrwać, trzeba być dobrą aktorką 24 godziny na dobę, a żeby osiągnąć sukces trzeba sięgnąć wyżyn oskarowych.
Pokazało, ale nie nauczyło…
Szkoda..., może za późno się o tym przekonałam?
Nie potrafię udawać na długim dystansie, to błąd, bo to moje „bycie sobą”, nie jest postrzegane zawsze najlepiej przez otoczenie.
Nie każdemu podoba się moja szczerość, to, że nie staram się ukrywać tego, co myślę. Chociaż nie okazuję tego zawsze werbalnie, to widać jak na dłoni, jakie uczucia w danym momencie dominują w mojej duszy.
Może jestem zbyt czarno-biała, jak na wymagania innych ludzi?
Wiem, że „będąc sobą” sama sobie podkładam kolejne miny, a na dodatek,  brak mi umiejętności racjonalnej analizy konsekwencji.
A może to masochizm?
Tak postępując, oddaję kolejne pola na szachownicy moim „przeciwnikom”, którzy działają sprytnie i powoli, acz konsekwentnie, zdobywając punkt po punkcie, chowając swoje prawdziwe „ja” za maską sympatycznego uśmiechu i gładkich zdań.
Kto zada sobie trud zajrzenia pod aktualną maskę, jeśli w wyniku takich manipulacji wymazał już sobie z pamięci obraz prawdziwej twarzy?
A że to obłuda?
Liczy się tylko tu i teraz, tylko to, co nas dotyczy bezpośrednio.
Czy mogę się temu dziwić?
Nie…
Przecież ja też wolę przebywać w towarzystwie miłych osób (choć może nie akurat w taki sposób miłych). To nie jest męczące, nie wymaga wysiłku, a przecież prawie nikogo nie interesuje już wnętrze, bo liczy się przede wszystkim opakowanie.
Po co się męczyć?

To wymóg współczesnego świata; kupuje się produkty reklamowane na bilbordach, wciskane poprzez ulotki do naszych skrzynek na listy, a nie dlatego, że są dobrej jakości. Podobnie jest z ludźmi, którzy stali się niestety również takim towarem...
Mimo to nadal nie umiem, a może nie chcę przybrać maski klauna…, przynajmniej nie wobec tych, którzy nie należą do kategorii osób przypadkowo mijanych przeze mnie na drodze, spotykanych na chwilę…
Czy jest mi z tym dobrze?
Pytanie retoryczne…
Oczywiście, że nie…, ale zabrnęłam w tym byciu sobą chyba już za daleko, aby się zatrzymać i sięgnąć po jedną z masek, które walają się wokół.
Miałam nawet przez moment właśnie taki praktyczny pomysł, jednak odrzuciłam go dochodząc do wniosku, że koszt zmiany byłby być może większy, niż ten, który ponoszę obecnie. 
Spaliłabym się wewnętrznie o wiele szybciej niż teraz to się dzieje.
Zamiast udawać kogoś innego niż jestem, wolę po prostu odejść… i oddać życie walkowerem....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz