sobota, 25 maja 2013

WYLAZŁ WYPŁOSZ

Trochę się zaczynam bać...
Czym innym jednak jest, iść się zbadać, a czym innym dać się uśpić i pozwolić na odcięcie kawałka siebie samej.

I tu odzywa się moja obsesja "jedności", jako jednej z doskonałości życia. 
Odnoszę ją do wszelkich jego aspektów, w tym i ciała. 


W związku z tym pomyślałam sobie, że człowiek też powinien być w całości.
No cóż..., ale jak mus, to mus...
Jestem na dodatek siecio-maniaczką, mającą dociekliwą naturę, taką co to lubi wiedzieć, więc rozczytałam się w tym, co piszą na forach.
Dopóki tam nie zaglądałam, miałam wszystko z grubsza ogarnięte i byłam pewna, że sobie ze wszystkim sama poradzę, to znaczy ze sobą, po powrocie do domu, ale teraz już nie jestem tego taka pewna.
Mówiąc szczerze, kiepsko widzę tę moją rekonwalescencję...
Od opisów bóli, trudności ze spaniem, wstawaniem, brakiem jedzenia, które nie szkodzi, po prostu włos mi się jeży na głowie i cierpnie skóra.
Co prawda na zewnątrz robię chojracką minę, ale w środku, mam coraz bardziej trzęsącą się galaretę w miarę zbliżania się dnia X. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz