środa, 1 maja 2013

CO DALEJ SYZYFIE?

 

Mam teraz taki czas, w którym wszystko w moim życiu staje, a raczej tkwi uparcie pod znakiem zapytania.
 

Wczoraj dostałam kolejny rachunek, tym razem za energię…, dołączył do innych, czekających na przypływ gotówki w czerwonej teczce.
Czerwona teczka pęcznieje z głodu, a konto od dawna wyskrobane do czysta.
Skóra mi cierpnie jak o tym myślę…
Szukam pracy, ale jak dotąd, bezskutecznie..., straciłam jak widać wszystkie niezbędne atuty…
Ostatnio, na którejś z kolei, tak zwanej rozmowie kwalifikacyjnej, już nie wytrzymałam słysząc po raz kolejny standardowe zapytanie - "Dlaczego wybrała pani naszą firmę?"
- "Ponieważ potrzebuję pracy, a Państwo odpowiedzieliście na moją ofertę" – odpowiedziałam.
"To Pani jest wszystko jedno?" – zdziwił się przepytujący, patrząc na mnie spod okularów i jednocześnie siorbnął kawę ze szklanki.
Przełknęłam cicho ślinę, bo zaschło mi w ustach na ten widok, a także po dwugodzinnym czekaniu na to, aż będę mogła wejść i się zaprezentować. 
Nie wiem, czy to, że nagle poczułam zmęczenie, czy to, że cholernie zachciało mi się pić, dość, że zrobiło mi się wszystko jedno i wypaliłam - "W zasadzie można tak powiedzieć, bo potrzebuję pracy za wszelką cenę."
"No… tak…" - wycedził pan siedzący obok siorbiącego, dla odmiany stukając długopisem o blat biurka – "Przykro nam, ale my..., ale my właściwie, to..., to szukamy kogoś młodszego…" - wydusił z siebie na koniec.
Czułam jak wzbiera we mnie złość; złość na niego, na jemu podobnych…
- "Rozumiem…" - starałam się mówić nadal spokojnie - "Ale jeśli mogę spytać, dlaczego w takim razie zaprosiliście mnie Państwo na rozmowę?"
- "Bo spełnia Pani wszystkie wymagane kryteria i takie są procedury."
- "W takim razie, jeśli już uzgodniliśmy, że mam nieodpowiednią datę urodzenia, to czy mogę otrzymać z powrotem, jeśli nie wszystko, to złożone załączniki?"
- "Nie ma takiej możliwości" - ten od długopisu, dał do zrozumienia, że nastąpił finał rozmowy - "Proszę poprosić kolejną osobę."
Czułam, że eksploduję, ale zaciskając zęby kulturalnie powiedziałam - "Do widzenia" - i dodatkowo, w akcie dobrej woli dorzuciłam - "Życzę Państwu miłego dnia" - Co pozostało jednak bez echa…
Już chyba wolę, jak nikt nie odpowiada na przesłaną ofertę. Straciłam czas, pieniądze na dojazd, na kolejne kserokopie dokumentów i nerwy.
I po co?
Aby dowiedzieć się, że jestem w niewłaściwym wieku, jakby tego nie można było przeczytać z dokumentów. Czy to tak trudno poinformować o tym telefonicznie, a nie targać 40 km, aby mi to powiedzieć osobiście, między jednym, a drugim siorbnięciem ze szklanki.
Wściekam się, ale najpoważniej rzecz ujmując, sytuacja jest trudna…, żeby nie powiedzieć nagląca…
Jeśli piekło na ziemi istnieje naprawdę i każdemu, kto na niej żyje, przeznaczone jest jego osobiste piekło, to wygląda na to, że mi niewątpliwie przyjdzie spędzić w nim wieczność, dzieląc nieustannie grosz na pół…
Co miesiąc to samo….
Czuję się jak Syzyf, bohater greckiego mitu, który naraził się bogom..
Zeus wymierzył mu srogą karę; wtaczanie głazu na szczyt góry i to nie tylko jeden raz, ale do końca jego dni, a raczej bez końca, bo mit jakoś nie mówi o śmierci Syzyfa, czy końcu kary. 

Gdy upoconemu Syzyfowi (to moja wizja), udaje się doturlać głaz do celu, ten wymyka mu się z rąk i spada w dół…, a wysiłek trzeba  podjąć od nowa…
Konieczność uregulowania kolejnego rachunku, zweryfikowała nieco moje osobiste porównywanie się z Syzyfem i doszłam do wniosku, że on miał lepiej, a wręcz powinien być na swój sposób szczęśliwy.
Syzyf miał wszak tylko jeden kamień, który był jego jedynym problemem. 
Wiedział z góry, że nigdy nie osiągnie celu i paradoksalnie w tym właśnie, że wyzbył się wszelkiej nadziei, znalazł dla siebie ratunek, ponieważ znał i nie mając innego wyjścia, zaakceptował swoje przeznaczenie, a tym samym stał się panem swojego losu.
Mógł się zatrzymać na chwilę, zwolnić, przyśpieszyć, ale miał jasno wytyczony cel – do góry, a potem za zsuwającym się kamieniem, spokojnie na dół…, i z znowu w górę…
Był szczęśliwy, bo wiedział, co będzie dalej…
Ja nie wiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz