wtorek, 21 maja 2013

ZAMKNIĘTA ENERGIA

Miałam kiedyś sen...

Sen z serii tych, co zawsze coś oznaczają, zapowiadają...
Z przykrością stwierdzam, że po obudzeniu się, zbagatelizowałam go, a może nie potrafiłam go po prostu odczytać właściwie, choć podświadomie czułam, że jest ważny...?
W tej chwili, nie potrafię już odtworzyć jego treści, nie zapisałam go, choć często tak czynię, zbyt wiele się po nim zdarzyło..., ale zarówno wówczas, jak i teraz, pamiętam jego jeden element...
Śnił mi się obraz...; widziałam wszystkie jego szczegóły, kolory, on po prostu żył...
Kiedy otworzyłam oczy, miałam uczucie, że muszę go namalować.
Ten obraz, tak wypalił się w mojej głowie, że nie mogłam go zapomnieć, choć nie ukrywam, że starałam się...
Miałam wrażenie, że on mnie w pewien sposób zniewala, nakazuje, abym wzięła do ręki pędzel i utrwaliła na płótnie to, co widziałam we śnie.
Długo opierałam się tej presji i skapitulowałam dopiero po upływie ponad roku...
Dzisiaj robiłam porządek w pracowni i znalazłam go, wciśniętego pomiędzy różnymi szpargałami, usuniętego z widoku, zamkniętego...
On nadal do mnie mówi..
Wiem, że chce abym go nie chowała, żebym go pokazała światu..., powiesiła...
Nawet chciałam to zrobić..
Trzymając go w rękach, przeszłam się po mieszkaniu szukając dla niego miejsca..., ale nie znalazłam...
Doszłam do wniosku, że nie mogłabym na niego patrzeć spokojnie; jest w nim jakiś dramatyzm, ból..., sama nie wiem już co. 
Może nawet, trochę się go boję?
Jednocześnie uważam, że jest zbyt ważny, aby wisiał byle gdzie.
Sama sobie usiłuję wmówić, że to nieracjonalne myślenie, ale czuję, że ten obraz ma jakąś dziwną energię, moc i nie jestem pewna czy ona jest dobra...
Trzyma mnie w szachu do tego stopnia, że nie potrafię się z nim rozstać, a o wyrzuceniu go w ogóle nie może być mowy. 
Chciałam go kiedyś zamalować, ale doszłam do wniosku, że to i tak by nic nie dało, bo wiedziałabym, że on i tak, nadal tam jest..., jest pod warstwą farby.
Schowałam go więc na powrót za lustrzanymi drzwiami szafy...
A może to ja, schowałam się przed nim?
Na jak długo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz