piątek, 3 maja 2013

TYGRYS ZAWSZE ZAGRYZIE BARANKA


Życie nie jest sprawiedliwe, a na dodatek sprawiedliwości nie ma nawet, (czego można by się spodziewać), tam gdzie być powinna z definicji, a więc w sądzie.


Cały system jest chory, bo chore jest spojrzenie ludzi; tych, którzy w tym systemie uczestniczą i tych poza nim.
Zawsze budzi mój sprzeciw traktowanie człowieka, który ewidentnie został pokrzywdzony, jak osobę, która sama była tego powodem i obciążanie winą jego, a nie sprawcę.
Zgwałcona kobieta jest winna, bo była wyzywająco ubrana, okradziony jest winien, bo się nie zabezpieczył, ofiara pobicia jest winna, bo prowokowała.
W tym miejscu zacytuję wypowiedź znanego aktora, Daniela Olbrychskiego, który nie ukrywając swej antypatii do braci Kaczyńskich powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej";

Kaczyńscy płakali wniebogłosy, że muszą wracać do szkoły, a tam to ich będą bili. Może prowokowali ludzi do agresji... 

Tej wypowiedzi nie muszę chyba komentować..., bo moa ona dotyczyć każdego i wielu pewnie tak samo myśli niestety...
Jeśli napastnik bywa pod wpływem alkoholu, to już zupełnie jest usprawiedliwiony, bo w świetle prawa miał ograniczoną rozpoznawalność czynu i nie wie, co robi.
Nic innego, by zrobić swoje i uniknąć kary, to tylko golnąć sobie jednego i wziąć się za wywijanie bejsbolowym kijem.
Ofiary natomiast, poddawane są upokarzającym przesłuchaniom i muszą odpowiadać na podchwytliwe pytania adwokatów, którzy bronią ich katów. 
Nie wystarczy, to, co je już spotkało, ale są zastraszane i poddawane różnym manipulacjom, aby bądź odwołały swoje słowa, albo by wykazać ich niewiarygodność.
I to wszystko w majestacie prawa, które zamiast bronić ofiar, stoi po stronie krzywdzicieli.
Ale zostawmy sądy i popatrzmy jak zachowują się „zwykli” ludzie wobec tych samych faktów; niestety postępują tak samo, nawet ci najbliżsi.
Dlaczego?
Weźmy przykład tak zwany najlżejszy, bo bez znęcania fizycznego...
Mężczyzna po kilkunastu latach małżeństwa postanawia pozbyć się swojej żony i to w najgorszym dla niej momencie życia; gdy jest chora, bez pracy, no i dodajmy już nie najmłodsza.
Wydawałoby się, że dorosłe, potrafiące chyba właściwie ocenić sytuację dzieci, powinny stanąć po stronie matki, lub choćby wyrazić dezaprobatę, ale tak się nie dzieje.
Zajmują albo stanowisko neutralne, albo zaczynają szukać winy w matce, która według nich musiała dać powód ojcu swoim zachowaniem do tego stopnia, że ten nie wytrzymał.
Kobieta otrzymuje ciosy ze wszystkich stron; od swoich dzieci, „przyjaciół”, którzy się odsuwają, a na koniec w sądzie, który uznaje ją za współwinną, albo nawet winną rozpadu małżeństwa.
Nie należy jej się nic..., a ona w końcu sama zaczyna wierzyć w swoją "winę", choć tak nie powinno być.
Bywa często tak, nawet w przypadkach ewidentnego znęcania się fizycznego. 
Ofiara jest tak zastraszona, że po pierwsze boi się o tym komukolwiek powiedzieć, a jeśli o tym powie, to rzadko jest jej udzielana właściwa pomoc.
Z reguły  koszmar trwa, bo właściwe organa zareagują dopiero wtedy gdy ofiara zostanie trwale okaleczona lub zejdzie z tego świata.
Tym razem podam przykład zaczerpnięty z "Super Expressu"...
 
Zbigniew K. (59 l.) już po raz drugi trafił na komendę po domowej awanturze. 2 dni przed, jego córka wezwała policjantów - po tym, jak mężczyzna bił pięściami po twarzy swoją żonę i wygrażał jej nożem.

A więc poprzednio został wypuszczony, bo pewnie uznano, że to nic wielkiego walnąć kobietę pięścią w twarz.

Damski bokser już we wrześniu był zatrzymany z tego samego powodu. 
Podczas przesłuchań wyszło na jaw, że katorga jego rodziny trwa już 10 lat! 
Obiecał poprawę i wrócił do domu. 
Jak widać niewiele to pomogło, bo znów po pijanemu zaatakował swoją rodzinę. 

Pewnie, że nie pomogło, nawet nie każde dziecko zareaguje jeśli się mu tylko mówi ; nieładnie tak postępować...

Niestety, sąd ponownie zastosował wobec niego jedynie policyjny dozór, co znaczy, że Zbigniew K. wrócił do domu i swoich ofiar. Usłyszał zarzut kierowania gróźb karalnych. Najsurowsza kara, jaką może dostać, to 2 lata za kratami.
 
Czy ta bestia pozostanie bezkarna?!
Prawdopodobnie tak, bo jako osoba wcześniej nie karana otrzyma zapewne wyrok w zawieszeniu...
A znajomi i bliscy?
Cóż, oni nie chcą się wtrącać, chcą mieć święty spokój, albo nie chcą się sami narażać.
Jakie to smutne i niesprawiedliwe... 
Ale życie jest i okrutne, i niesprawiedliwe, a jego uczestnicy stają z reguły po stronie silniejszego.
(Kiedyś już chyba pisałam o tym ludzkim prawie dżungli, w tekstach WINNA, czy OFIARA I KAT).
Mówi się – dobro zwycięża.
Tak, ale tylko tak się niestety mówi, bo to puste słowa...
W rzeczywistości można mieć tylko nadzieję, że ci dobrzy jak i ci pokrzywdzeni odbiorą swoją nagrodę po śmierci, bo na sprawiedliwość i dobre słowo za życia nie mają co czekać.
Czy życie musi być dżunglą, gdzie rządzą najsilniejsi i najbogatsi?
Nie mogę się z tym pogodzić, budzi to mój wewnętrzny sprzeciw i gniew...
Wciąż nie znajduję odpowiedzi na pytanie; DLACZEGO?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz