niedziela, 14 kwietnia 2013

HAKUNA MATATA

Z każdym mijającym dniem czas wykrada mi wspomnienia, choć nadal nie ma go bez nich. Czasami zupełnie znienacka coś je wywołuje i wtedy dociera do mnie świadomość straty jaką poniosłam.
Chociaż muszę przyznać, że nie jest to tak częste jak dawniej, co również jest w jakiś sposób bolesne..., bolesne że może być właśnie tak...
Przeszłość odchodzi cicho tak jak sen, a przez okno wpływa nowy, kolejny dzień, który resztki nocy wymiata z szyb, przepędza cienie z moich myśli, na meblach odkrywa kurz, a ściany maluje słońcem.
Wstaję tak jak gdyby nigdy, nic się nie stało i dziwię się, że mój umysł, serce, dusza mogą dalej żyć… 
Dalej żyć i znowu tęsknić za miłością i zrozumieniem. Tęsknić za kimś, z kim mogłabym się śmiać, płakać i modlić; za kimś, z kim mogłabym pójść na spacer i obejrzeć jakiś głupi film w telewizji.
Tęsknię, aby choć tylko jeszcze jeden raz, poczuć się kochaną najbardziej na świecie kobietą…
Oczywiście denerwują mnie głupie pytania typu; dlaczego taka kobieta jest sama i nie chcę aby ludzie się nade mną użalali, bo nie ma powodu, ale to nie one robią zamęt w mojej głowie.
Jeśli jest mi czasami źle, to sama sobie jestem winna…, bo brak mi pokory i zgody na to co zdarzyć by się mogło…, gdybym nie wtrącała w naturalny bieg rzeczy, swoich przemądrzałych trzech groszy…
Na dodatek wierzę, że Bóg ma plany wobec mnie, i każdego z ludzi. W tym planie mają swoje miejsce zdarzenia dla nas niezrozumiałe i przykre, z którymi nie możemy się pogodzić, ale On potrafi je obrócić w coś dobrego dla nas, jeśli mu tylko na to pozwolimy…, i jeśli będziemy tylko umieli ten plan odczytać…
Jeśli…
Bo mimo to, uparcie, wiem lepiej...
To takie trudne, zdać się na Opatrzność, a dla wielu śmieszne, wszak to zakrawa o bierność i dewocję, ale może coś w tym jest?
Może warto spokojnie poczekać na naszą kolej, aby zasiąść w przedziale pociągu do szczęścia…
Z drugiej strony, zewsząd słyszymy, że nie można dać się złamać nigdy i nikomu, że nie można pozwolić, aby złość, ból i żal zatrzymały kalendarz życia i nie pozwoliły ruszyć dalej.
A co wówczas, kiedy cierpienie jest tak wielkie, że nieomal fizycznie uginamy się pod jego ciężarem?
Trzeba podobno zaufać, ale to takie trudne…
Zaufać i wybierać zawsze życie, cokolwiek by nas złego w nim nie spotkało.
Przypomina mi się tutaj bajka „ Król Lew” i przesłanie ducha Mufasy dla jego syna Simby - strata i cierpienie są wpisane w życie, ale nie można się poddawać…
Hakuna Matata…, chciałoby się zaśpiewać…
Może to już właśnie ten czas…, ale jak mam to zaśpiewać, kiedy tak strasznie fałszuję?

2 komentarze:

  1. Dziękuję Bogu, że jesteś... ja też tęsknię i chociaż nie jestem sama, jestem samotna... i pogodzona z wolą Bożą.
    Tylko Bóg wie, jak uszczęśliwić człowieka, trzeba tylko powierzać Mu wszystkie sprawy - to trudne, ale bardzo pomaga.
    Wiara i ufność Bogu i dewocja to co innego. Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Staram się, ale kiepsko mi to wychodzi. Nie wiem już czy to pogodzenie, czy rezygnacja, ale widzę jak życie ucieka, a ja trwam w zawieszeniu.
    pozdrawiam Cię serdecznie Iw

    OdpowiedzUsuń