piątek, 19 kwietnia 2013

UFAĆ NIE UFAĆ, POMYŚLEĆ WARTO…

Obiecałam sobie ostatnio, że nie będę już smęcić, ale chyba wpadłam co do tego w nałóg i wygląda na to, że odwyk potrwa jakiś czas jeszcze;)(
Żyję więc sobie na tym świecie; ja, mały, smęcący żuczek, starający się schodzić innym z drogi… i przede wszystkim, chcący mieć święty spokój.
Ale bywa również i tak, że w żuczka coś wstępuje, zwłaszcza, gdy coś go oburza, czy gdy z czymś się nie zgadza, wtedy nie ma lekko. Na ogół jednak mam naturę refleksyjną i lubię pomyśleć na problemem.
Ostatnio dużo mówi się o zaufaniu, a raczej o jego permanentnym braku; temat został wywołany niejako do tablicy przez jedną z osób, które niedawno poznałam...
Nikt już prawie nikomu nie ufa…, same podejrzenia i wietrzenie podstępów…
Trochę sobie w tym temacie poteoretyzuję (w tym jestem chyba dobra, gorzej z praktyką).
Dlaczego tak łatwo przychodzi nam powiedzieć - Nie ufam Ci - a może nawet i nie powiedzieć, ale pomyśleć o kimś w taki sposób, nie mając nawet do tego żadnych konkretnych podstaw?
Czy powodem jest to, że utraciliśmy umiejętność rozróżniania nieprawdziwych treści od rzeczywistych?
Czy może to kwestia wychowania, częstego powtarzania i wpajania od najmłodszych lat ostrzeżeń w stylu: „Nikomu nie ufaj, nie wierz…”?
Ten, tak mocno zakorzeniony brak wiary w innego człowieka, nie pozwala nikomu ufać, wierzyć w żadną prawdę, a nawet w najbardziej błahych zdarzeniach, każe doszukiwać się podstępu i zdrady…
To coś, jakby na kształt obrony, zapisanych wcześniej w podświadomości treści.
A komu w taki razie zaufać?
Czy w ogóle jest to możliwe, przecież według tego, co mamy zakodowane, wszyscy kłamią, kręcą, oszukują i mają niecne intencje…
To przykre, bo moim zdaniem jest to prosta droga oddzielenia człowieka od człowieka i przede wszystkim, oddzielenie się od siebie samego, bo w końcu człowiek z takimi przekonaniami przestaje ufać i sobie…
Dochodzimy do tego, że nigdy nie możemy być niczego pewni do końca…
Oczywiście, można powiedzieć, że brak pewności, nie jest jednoznaczny z brakiem zaufania.
Niby wszystko jest proste...
Nie wiesz, zapytaj…
Poczekaj, co będzie dalej, a nie od razu wyrokuj niejako z góry, że ktoś jest fałszywy, źle życzący, czy wręcz knujący coś przeciwko Tobie…
Takie wyrokowanie a priori, to jedna z poważnych przeszkód w poznaniu innych ludzi i siebie.
Człowiek nie wierzący nikomu i niczemu, nigdy nie zadaje sobie pytania - Czy tak jest na pewno…? - bo i po co, on wie….
Powiedzmy, że ktoś, komuś opowiada, że widział żółwia z dwoma głowami, w tym momencie temu komuś, natychmiast włącza się w głowie alarm - „Nie wierzę mu, on kłamie…”.
Skąd ma tę pewność?
Bo o tym nie czytał, nie widział?
To prosty i stały schemat…
Natomiast brak zaufania, skutkuje poczuciem, że ktokolwiek, cokolwiek powie i zrobi jest z gruntu fałszywe i nieprawdziwe, to utrwala przekonanie, że nic dobrego nas nie spotka ze strony drugiego człowieka.
Jeśli to jest takie trudne, by uwierzyć, to może warto, choć trochę otworzyć się na innych, ale z zachowaniem tak zwanej czujności, a to przecież nie wyklucza odrobiny zaufania…
Starajmy się, choć trochę zrozumieć innych (siebie), bo czasami wydaje mi się, że patrzymy, a jesteśmy ślepi, słuchamy, a nie słyszymy…, a na dodatek mówimy w jakimś niezrozumiałym języku.
Tkwiąc uparcie w swoim braku zaufania i braku wiary, można zranić, a czasami i obrazić drugiego człowieka…
Lepiej już chyba w takim wypadku milczeć.
Co do mnie, wolę pomilczeć, bo milczenie jest dla mnie o wiele milszą rozmową, nawet jeśli bywa, że jest to próżne gadanie z zamkniętym w sobie JA, ale co by nie powiedzieć, jest to rozmowa niewątpliwie cichsza…

4 komentarze:

  1. Niewyszukana wyszukaność
    I słowa me zaklęte w ciszy,
    A przecież jestem, tutaj jestem,
    Choć mego krzyku nikt nie słyszy.
    Z oddali słychać śmiech i radość
    I myśl się snuje jedwabiście.
    Kompanem wiatr , promyczek słońca
    I szeleszczące cicho liście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam; jestem silnym dębem
    Który korzeniami spija soki ziemi
    Konarami czesze białe obłoki
    Zielonymi liśćmi figluje z promieniami słońca

    Myślałam; dam schronienie utrudzonym wędrowcom
    Oparcie wystraszonym dzieciom

    Dziś wiem, że lepiej być trzciną
    Która ulega wichurze
    Kocha lekki podmuch
    Hulaszczego wiatru
    Szumi słowa tęsknoty.

    Powalony burzą dąb umiera w samotności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Idę ku mojej samotności, wracam do mojej samotności,
    bo po to ,by mi towarzyszyć wystarczą mi własne myśli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Samotność powoli zostawiania ślady
    Wytrwale i stale, dotyka mego ciała
    Zakazuje opadać powiekom
    Każe pamiętać
    Kradnie sekundy życia


    Zamykam, więc drzwi na spusty
    Zamykam okna
    Zamykam serce

    Wrzucam klucz do skrzynki na listy

    OdpowiedzUsuń