sobota, 13 kwietnia 2013

NIE ZACHWYCAM SIĘ SOBĄ

Z szacunkiem patrzę na ludzi, którzy w perfekcyjny sposób panują nad swoim życiem. Wiedzą zawsze, co, kiedy i jak. Realizują swoje plany krok po kroku. 
Jak postanowią sobie, że będą rano uprawiać jogging, to nie ma mocnych; wstaną skoro świt, założą sportowe buty i pobiegną. Potem spokojnie i bez pośpiechu wezmą prysznic, zjedzą śniadanie, wypiją kawę i o czasie wyjdą do pracy.
W ich życiu nie ma miejsca na przypadkowe działania; zakupy robione są zgodnie z potrzebami i według wcześniej sporządzonej listy.
Panują nad swoim kontem; kredyty mają popłacone w terminie, nie zalegają z czynszem, zawsze mają coś na „czarną godzinę”.
W niedzielę celebrują rodzinny obiad i spacer, nie ma tu miejsca na porządki i pranie. Co do prania; to wszystko jest odprasowane na bieżąco…
Nie jestem taka, i nigdy nie będę, dlatego nie zachwycam się sobą….
Jestem bałaganiarą, mam stosy prasowania, zapominam o opłatach, mam debet na koncie i nie trzymam się planu.
Wikłam się ciągle w mniejsze i większe kłopoty…, odkładając ich rozwiązanie na potem.
Jestem trochę jak Scarlett O`Hara, często mówię: „Pomyślę o tym jutro…”
I co tu kryć, dobrze mi z tym...
No powiedzmy, że prawie dobrze, bo to prawie czasami robi różnicę, choćby w dzień taki jak dziś, kiedy powinnam zrobić pranie, posprzątać, ugotować obiad, wyprasować co nieco, ogarnąć siebie i wyjść na spotkanie.
W efekcie zrobię pewnie tylko to ostatnie ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz