czwartek, 18 kwietnia 2013

WIOSNA WIOSNĄ, ALE…

No właśnie; wiosna już w pełnej krasie, społeczeństwo jakby pogodniejsze, przynajmniej na pierwszy rzut oka przez okno, a raczej przez balkon. bo nareszcie jego drzwi otwarłam na świat.
Dopadł mnie nadmiar energii i to nie tej wiosennej, tylko księżycowej, taki uboczny efekt upartego dwudniowego podglądania mnie w sypialni przez Księżyc. Niby to pierwsza jego kwadra, a jednak zadziałało.
Mimo, że nie śpię dobrze, energia mnie rozpiera..
Nosiło mnie już od rana, dopadały mnie najróżniejsze, czasem dość radykalne pomysły i chęci eksperymentowania z własną osobą włącznie…
Ale…, powiedziałam sobie - Iw spokojnie… Nie szalej, szczególnie, jeśli chodzi o nożyczki (przestałam sobie ufać po ostatnim moim wyczynie grzywkowym), jeśli już, to dobry fryzjer, a to kosztuje, więc….
Więc bardzo rozsądnie odpuściłam ten temat…, przynajmniej na razie.
Jednak z błyskiem w oku rozejrzałam się po mieszkaniu, zakasałam rękawy… i zaczęłam, przestawiać meble...
Jak już to już, potem przyszła kolej na okna, firany, zasłony, serwety, serwetki…, a w tle leciała na okrągło płyta Chylińskiej…
Szaleństwo…
Szaleństwo ze szmatą i mopem, skończyło się zakwasami. Teraz na gwałt potrzebuję masażu, wszystko mnie boli.
Okazało się, że na plecach mam mięśnie…, co mnie zadziwiło...
Wiosna, wiosną, ale …; ratunku potrzebuję fizjoterapeuty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz