czwartek, 11 kwietnia 2013

KAZDY COŚ MA?

Łatwo przychodzi powiedzieć sobie, albo nawet i innej osobie - Nie mam nic…
Prawdopodobnie, w danej chwili nie jest to kłamstwo, ani wybieg, czy chęć zamydlenia komuś oczu, tak po prostu czujemy i już. 
To sformułowanie przeważnie odnosi się do rzeczy materialnych, których brak odczuwamy na własnej skórze, choć tak naprawdę to najbardziej bolesny jest zawsze dla nas brak osób bliskich, miłości, przyjaźni, czy choćby namiastki obecności kogoś, komu na nas odrobinę zależy…
Bywa, że brak podstawowych środków do życia przesłania nam to, co najważniejsze; ale czy głodny potrafi oddać się uczuciom, gdy zwyczajnie burczy mu w brzuchu?
- Ech ci bogaci - wzdycham z fałszywym współczuciem - mają pieniądze, mają władzę, niby mają wszystko, a nic w nadmiarze, ciągle im czegoś mało…
Gdy tymczasem ci, co cierpią niedostatek mają pewien towar w nadmiarze, ale nie potrafią, a bywa, że mimo swoich wysiłków nie mogą go sprzedać.
Tym towarem jest czas…
Gdyby tylko udało się im go sprzedać, szybko pozbyliby się swego niedostatku. Paradoksem jest to, że, mimo, że ciągle słyszymy o braku czasu, o tym, że jest to dla wielu towar deficytowy, mało kto chce go kupić.
W czym problem?
Jest towar, bywa, że i bardzo wysokiej jakości, jest podaż i jest popyt; wszystko powinno się kręcić jak w szwajcarskim zegarku, a mimo to…
Ano problem tkwi w opakowaniu.
Potencjalni kupcy deklarują, że zależy im na dobrym towarze, ale jak przychodzi, co, do czego to kierują się przy wyborze nie tym, co w środku, ale tym, co na wierzchu.
Wybierają nowiutkie, kolorowe opakowanie, najlepiej takie prosto z taśmy, bo nawet, jeśli trafia się im perła, ale opakowana w stary gazetowy papier, to nie ma szans, aby zwrócili na nią uwagę. 
Sięgają, więc na półkę i wkładają do koszyka kolejne błyszczące nowością pudełko, nie zwracając specjalnej uwagi na to, co kryje się w środku; bo i po co.
No właśnie, po co?
W końcu na to pudełko i na kolejne ich stać. Najważniejsze, by ładnie wyglądało, bo tego wymaga ich prestiż, a z tym, co w środku zawsze można coś zrobić później…
Jak się znudzi można wyrzucić, albo „jakoś” inaczej wykorzystać, cokolwiek by to nie miało znaczyć.
Hi, hi…, jak nie jedno to drugie, przecież tyle tego towaru na półkach jeszcze czeka.
Śmieję się ukrywając nos za starym wydaniem „Kobiety i życie”, bo ja też mam wiele czasu; więc podglądam innych, obserwując życie poprzez dziurki pozostałe po zszywkach na grzebiecie starego tygodnika…
Śmieję się…,  
Śmieję się do czasu…, a może z czasu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz