piątek, 1 lutego 2013

CZY TAK BYĆ MUSI?


Życie w pojedynkę ma swoje dobre strony, przynajmniej wielu stara się w tym utwierdzać, szczególnie, gdy ten stan rzeczy utrzymuje się długo. Nareszcie czują się spokojni, bezpieczni, nikt się nie wtrąca, nie mówi im, co mają zrobić.
Jest fajnie…
Z dnia na dzień budują mur wokół siebie, obwarowują się nie tylko w swoich domach, ale zakładają pancerze i przyłbice. Mają trwałe i mocne postanowienie: nie damy się zranić, już nigdy i za nic.
Wygłaszają odważne i śmiałe teorie na temat związków, czasem poparte nawet przykładami. Po co legalizować związki, wszak i tak prędzej czy później się rozpadną, a w zasadzie, po co w ogóle być w jakimkolwiek związku… to tylko kłopoty, czy samym nam źle?
Single dają sobie świetnie radę i w pracy i życiu, patrzą z politowaniem na spieszące do domu, obładowane zakupami kobiety, na mężczyzn pytających się żony czy mogą wpaść z kolegami na piwo… Oni są niezależni, mogą robić to, co chcą i z kim chcą…
I tak się utwierdzają w słuszności i wyższości swojego życia... Bo cóż im pozostało innego?
Pytam się, co się z nimi stało, co się stało z tą pełną wrażliwości dziewczyną, z tym czułym chłopakiem sprzed lat?
Co ich, a może co nas wszystkich tak zmieniło?
Kim się staliśmy?
Co zyskaliśmy?
Co straciliśmy?
O czym zapomnieliśmy, lub nie chcemy pamiętać?
Czy to, że raz, czy więcej razy się nie udało znaczy, że nie warto ponawiać próby, że trzeba sobie dać spokój, odpuścić?
Przecież jesteśmy silni, dajemy radę na wielu polach, a tutaj się poddajemy…, dlaczego?
Wczoraj zadałam pytanie: Czy jesteście szczęśliwi, jeśli tak to, dlaczego spędzacie czas na portalach randkowych, na pogaduszkach w większości o niczym, siedzicie w pracy do późna?
Nie było osoby, która by otwarcie powiedziała, że nie jest szczęśliwa, że czegoś szuka, kogoś… Wręcz odwrotnie…
Samooszukiwanie się, czy zanik podstawowych zachowań stadnych, czy raczej próba zamiany tych potrzeb z realnych w wirtualne? Ekran monitora i te kilka literek zaczął zastępować kontakt z innym człowiekiem? Wirtualni ludzie, wirtualne uczucia…
A co kiedy ekran gaśnie…. ?
Nie wierzę Tobie kobieto i nie wierzę Tobie mężczyzno, nie wierzę, że umarły w Was wszystkie uczucia, nie wierzę, że umarło w Was pragnienie miłości, lub choćby bezpośredniej bliskości z drugim człowiekiem. Jestem pewna, że tam w środku pamiętacie o tym i czasami nawet marzycie o tym, tylko brak wam wiary w spełnienie, a raczej w szczęśliwe spełnienie.
I może właśnie w tej wierze leży sedno….
Bo cóż się dzieje, kiedy na swej drodze spotykacie kogoś, kto powie, że mu zależy, że kocha, że chce być z wami?
Zamiast się cieszyć, że to się przydarza zaczynacie się wycofywać, kręcić, wyszukiwać przeszkody, piętrzyć trudności i przewidywać najgorsze, a co najważniejsze marny tego koniec…
Z jednej strony bardzo chcecie jeszcze raz poczuć te emocje, jeszcze raz spróbować, ale z drugiej strony przecież trzeba zachować bezpieczny dystans…
Robicie jeden krok do przodu i dwa kroki w tył… Tak jak w piosence: „Chciałaby, a boi się…”
Chcecie brać...,nie dawać, a to może kosztować, więc zastanawiacie się, zaczynacie kalkulować czy nie lepiej zostać na z góry upatrzonych i pewnych pozycjach, niż pakować się na nieznane terytorium. Już nie pamiętacie jak się poruszać po tym rozchwianym emocjami terenie….
Po co ryzykować?
Dobrze jest jak jest, ale czy na pewno?
Czy będzie dobrze w niedzielne samotne poranki, w wigilijny wieczór?
Czy będzie dobrze wtedy, kiedy…
Pomyślmy czy wtedy będzie dobrze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz