sobota, 23 lutego 2013

PROSTYTUCJA

"Z każdej kobiety można zrobić prostytutkę”
Marek Hłasko


NIE CHCIAŁABYM MYŚLEĆ, ŻE TAK OCENIANE SĄ KOBIETY PRZEZ MĘŻCZYZN, ALE…
Ale niczego już teraz nie jestem pewna.


Nie chcę tutaj zaprzątać sobie głowy paniami, które traktują seks zawodowo…. Nic mi do tego. Jest popyt, to i jest podaż. Prostytuowanie się, to zjawisko społeczne, na tyle powszechne, że doczekało się wielu opracowań naukowych. Socjologowie określają je, jako subkulturę dewiacyjną.
Termin „prostytucja” pochodzi od łacińskiego słowa prostitutio i określa się nim, nierząd uprawiany w celu osiągnięcia zysku (definicja za K. Imielińskim).
Według mnie, prostytucją można nazwać każdy handel, także ten wymienny, w którym transakcja dotyczy ciała, a dokładnie seksu.
Tylko mało, kto odważy się nazwać wprost, te wyrafinowane zachowania, wymuszające w ten czy w inny sposób, określone dobra materialne, lub pożądane czynności.
Ten swoisty handel, może rozpocząć się już na samym początku związku, w momencie poznawania się, kiedy to dokonuje się wstępna selekcja ewentualnych partnerów. Niestety, nie zawsze na pierwszym planie jest fascynacja osobą, jako taką, czy uczucie. Często jedynym magnesem jest status materialny.
Może to pozostałość z dawnych czasów, kiedy swatki według określonych kryteriów dobierały pary?
Mężczyzna, partner stoi tutaj trochę na straconej pozycji, otumaniony seksualnym pożądaniem, gdy tymczasem jego wybranka może trzeźwo i z premedytacją traktować go jak źródło, z którego pozyskuje wszystko to, co chce… Taka seksualna manipulacja…
Zastanawiam się, czy strony takiej umowy barterowej są zadowolone w pełni?
Ona, co prawda ma to, co chce; futra, biżuterię, wycieczki, lub nawet…, to co bardziej przyziemne; posprzątane i pozmywane., a on ma seks…
Jeśli jednak oboje, zdają sobie sprawę z tego handlu, to musi moim zdaniem, budzić to jakąś frustrację, nawet, jeśli ją ukrywają.
On sprowadza ją do rangi przedmiotu, którego się używa, a ona jego, do maszynki produkującej pieniądze, czy chłopca do posług.
Czy na tym ma polegać wspólne życie?
Jeśli tak, to nie dziwię się niechęci do stałych związków.
Seks nie jest tutaj już wyrazem uczucia, a narzędziem do osiągania celów.
Może to ekstremalne przypadki, ale jednak są…, wystarczy dobrze się rozejrzeć…
A czy to nie jest swoistego rodzaju prostytucja, bycie z kimś, mimo, że się go nie tylko nie kocha, albo nawet nie lubi, tylko, dlatego, że ma się obawy, że odejście może pogorszyć sytuację materialną, że nie da się rady samemu?
I może warto się zastanowić, dlaczego dążymy do kolejnego związku?
Czy to czasem nie jest tak, że chcemy być z kimś…, bo czegoś nam brakuje w naszym życiu…,
…..a tym czymś, czego chcemy nie jest bynajmniej uczucie…, a zaspokojenie całkiem innych potrzeb...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz