niedziela, 17 lutego 2013

MAŁY ZDRAJCA… CISZA




Popołudnie…, wchodzimy do staromiejskiej kafejki….
Ogarnia nas zapach kawy… W tle płynie przyjemna muzyka…
Wybieramy przytulny kącik pod zegarem z kukułką… Na małym stoliku pali się świeca… Rozglądam się wokół, podoba mi się to wnętrze, ma w sobie klimat starego dworku. Z przyjemnością zagłębiam się w pluszowym fotelu.
Patrzymy na siebie, zaciekawieni sobą, trochę zażenowani… Sytuację ratuje kelner, który z uśmiechem przynosi kartę.
Zamawiamy; Ty kawę, ja whisky…. Patrzysz na mnie zdziwiony… No tak, to dość nietypowe…
Zaczynamy jednocześnie coś mówić, obydwoje chcemy zabłysnąć intelektem…, daję Ci fory…
Niestety nic, co mówisz nie daje mi punktu zaczepienia, aby z Twego monologu przejść płynnie w dialog…
Interesy, interesy…, interesy…..
Powoli odpływam na inny kontynent, powoli ubywa alkoholu, a ja nadal uśmiecham się, mrużąc oczy i udając zainteresowanie…
Pytasz się o coś…, mam wrażenie, że oczekujesz potwierdzenia, więc mówię, że „tak, oczywiście”...;
Znowu się dziwisz…
Pewnie palnęłam gafę…
Zapada krepująca cisza…
Co by tu powiedzieć?
W głowie pustka, no prawie…, bo kołacze się w niej myśl, żeby już wyjść…
Czuję się nieswojo..., dlaczego tak?
Przecież są ludzie, z którymi nie mogę się nagadać, przez wiele godzin potrafimy wymieniać się słowami, przerzucać dowcipami…, nawet, kiedy milczymy jest fajnie… A tu..?
Wpadam na absurdalny, acz odkrywczy w tym momencie pomysł… mówię, że nagle dopadła mnie migrena, i że … bardzo przepraszam, ale musimy skrócić to przemiłe spotkanie…
Nie daję się odwieźć do domu….
Z ulgą oddycham, kiedy zatrzaskuję drzwi taksówki…
Nareszcie koniec…
Całą drogę rozmawiam z kierowcą; o pogodzie, o Tusku, o asteroidzie, nawet o Korei…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz