poniedziałek, 11 lutego 2013

GROM Z WATYKANU


Jestem w szoku, przed chwilą dowiedziałam się, że Benedykt XVI postanowił zakończyć swój pontyfikat 28 lutego o godzinie 20. Informację tę podał Reuters, za rzecznikiem Watykanu, Federico Lombardim. 86-letni papież, miał poinformować o tej decyzji dzisiaj, podczas konsystorza. Jest to ogromne zaskoczenie (przynajmniej dla mnie), ponieważ jeszcze wczoraj, powiedział coś zupełnie innego, będącego w opozycji do tego, co oświadczył w dniu dzisiejszym. Swoją abdykację uzasadnił osłabieniem siły woli i ducha...
Co się stało?
Skąd "depresja i poczucie niepewności"?
W niedzielę jeszcze, mówił, że powołanie jest dziełem Boga, słabość ludzka nie może być przeszkodą jeśli Bóg woła, a porażki i trudności nie mogą być powodem do rezygnacji z wyznaczonej drogi.
Czysto po ludzku, możemy powiedzieć, że nikt nie jest niezastąpiony, ale jeśli spojrzymy na papieża jako następcę Chrystusa na ziemi, to nasuwa się inna myśl, inne pytania...
Papiestwo, to nie tylko praca...
Przed oczami w tym momencie, stanął mi Jan Paweł II; jego postawa, która przez mimowolne porównanie, staje się postawą po wielokroć heroiczną...
To wydarzenie bez precedensu w historii Kościoła. Na taki krok zdobył się jak dotychczas tylko jeden z papieży; Celestyn V, 13 grudnia 1294 roku.
Czy możliwe jest jednoczesne egzystowanie dwóch papieży, wszak papieżem zostaje się dożywotnio?
Jest to na tyle dla mnie wstrząsająca wiadomość, że podświadomie zaczynam się spodziewać kolejnych znaczących zmian, nie tylko jeśli chodzi o życie Kościoła, ale o życie ludzi w ogóle.
O ile wiem istnieje przepowiednia, że jeśli kolejne konklawe wybierze na następcę świętego Piotra, czarnoskórego kardynała, będzie to znak zbliżającego się końca świata, więc zrobiło mi się trochę straszno....
Na tyle straszno, że musiałam zapisać to co teraz czuję... 

.........................
(12 lutego)
To wszystko jakoś nie napawa mnie optymizmem na przyszłość, zwłaszcza po tym uderzeniu pioruna w bazylikę św Piotra. Mam wrażenie, że to był ten "prawdziwy", grom z nieba, jako znak, że nie dzieje się dobrze na świecie, a nawet w Kościele, który powinien swiecić przykładem.
Nie podoba się to nam wszystkim, a skąd Bogu...
Dał nam wolną wolę i być może nie jest z tego teraz zadowolony. Nie podobała mu się Sodoma i Gomora, a to pewnie były w porównaniu z tym co się teraz dzieje "święte miasta".
Tyle razy mówiło się, mówi nadal w obliczu dziejącego się zła; Boże, ty widzisz i nie grzmisz! 
No i w końcu zagrzmiał...
Zagrzmiało nie tylko z nieba, ale i z ziemi; Korea Północna potwierdziła, że przeprowadziła pomyślnie podziemną próbę
nuklearną, fakt ten pozostał nieco w cieniu abdykacji Benedykta XVI, ale jest nie mniej ważny, jeśli nie groźniejszy w swym doczesnym wymiarze.
...............
(13 lutego)
Środa Popielcowa, początek Wielkiego Postu..., czy to nie zadziwiający przypadek, że przypadła akurat w tym wyjątkowym tygodniu?
Może warto zastanowić się dlaczego...
Zastanowić się, nad swoim własnym życiem, lepiej teraz niż nigdy...
.............
(15 lutego)
Rano meteoryty, wieczorem asteroida... 

Ile jeszcze trzeba znaków, żebyśmy zaczęli zauważać ich prawdziwe znaczenie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz