piątek, 22 lutego 2013

NIEBEZPIECZNY WIRUS


Sezon chorobowy szalał jak zwykle o tej porze roku, ale ona nigdy nie chorowała, była zaszczepiona, a więc odporna na wirusy. Nie bała się…
W zasadzie to dziwiła się innym, że byli tak nieostrożni i nie postąpili jak ona, teraz mają za swoje… Cierp ciało…
Śmiało spacerowała w największym nawet tłumie, nie bała się…, można by powiedzieć, że prowokowała los…
Była pewna, że jej się nic nie stanie, wiec zaopiekowała się jednym z tych, u których wirus się zagnieździł, potrzebował pomocy, a ona nigdy nie odmawiała cierpiącym i proszącym o wsparcie..., choćby tylko duchowe.
Tak to jest, gdy się jest zbyt pewnym siebie...
Początkowo podchodziła do niego na palcach, delikatnie i cicho, żeby nie zakłócić krótkich chwil, kiedy zapominał o chorobie. Siadała przy nim, uśmiechali się do siebie, a ona brała go za rękę i mówiła, że wszystko będzie dobrze…
Oboje wyczekiwali spotkania każdego rodzącego się dnia, każdej nocy, która już nie straszyła ciszą i ciemnością. Zatrzymywali się wtedy między jawą, a snem, między rzeczywistością, która jeszcze go bolała, a marzeniem, które dawało nadzieję…
Powoli zatapiali się w intymnym świecie, w którym podczas mroźnej zimny, nagle przez warstwę śniegu zaczynają wychylać się kwiaty… Wyciągali niepewnie ręce, do pojawiających się znikąd motyli, wstrzymując oddech, aby ich nie spłoszyć.
Spoglądali na siebie zadziwieni, niepewni tego, co widzą i czują, czy to wszystko jest prawdą, czy tylko złudzeniem.
A może… a może to był tylko sen…, który śnili oboje?
Jeśli tak, to nie chcieli się obudzić, unosiła ich siła, która kazała im cieszyć się z tego, co mają tu i teraz…
Miał zamglone, smutne oczy, ale tliło się w nich fascynujące światło, którego szukał również w jej oczach.
A ona?
Ona, kiedy odchodziła od niego, nie rozglądała się już wokół, spuszczała powieki i odgradzała się od świata szukając wewnątrz siebie okruchów kilku scen, które były dla niej czymś nowym.., fragmentem czytanej w dzieciństwie bajki.
Chciała zatrzymać czas, bo dawał nadzieję, pozwalał odpędzić pesymistyczne myśli, przeciwstawić się złośliwym podszeptom innych; że się nie uda, że nie wolno…
Że to nie dla niej...
Zaczarowany świat mamił i przyciągał….
Tak bardzo chciała…, ale zaczęła tracić siły…
Nie była już taka pewna, ogarnął ją strach, przed tym, co może być…
Wirus dopadł i ją…
Nie chciał, żeby się bała…, chciał, żeby była zdrowa i szczęśliwa...
Odszedł…,odszedł na zawsze…
A ona wróciła, do swojego” bezpiecznego i zdrowego’ życia.
Ale czy była szczęśliwa?
Nie…
I nigdy nie przestała za nim tęsknić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz