czwartek, 21 lutego 2013

SEKS I KOBIETA ŚREDNIOWIECZA

Kobieta średniowiecza, jak by jeszcze ktoś nie był tego zupełnie pewien, to ja i to nie ze względu na wiek ( w latach) tylko ze względu na ciasnotę poglądów na seks.
Nie jestem pewna, czy mam się już martwić i gnać po poradę do specjalisty, czy raczej cieszyć; wszystko zależy od tak zwanego punktu widzenia siedzenia (czytaj 4 liter).
Ale od początku...
Ktoś, a mówiąc precyzyjniej, mężczyzna, zobaczył moje zdjęcie i zapewne (tak sądzę) spodobało mu się one, bo przecież nie osoba...
Po kilkakrotnym obejrzeniu fotek, zapragnął dowiedzieć się o mnie nieco więcej i w tym celu postanowił nie tylko oglądać moja buzię, 
ale jeszcze i poczytać to, co tutaj piszę.
Nie wiem ile notek przestudiował, ale wystarczająco by dojść do wniosku, że jestem kobietą jak ze średniowiecza, i to na dodatek z kraju muzułmańskiego.
Oczywiście nie omieszkał mnie o tym poinformować, jak również o tym, że głęboko mi współczuje, że uprawiając po bożemu seks, patrzę w sufit (gdzie to wyczytał to nie mam pojęcia), bo on zna wiele innych pozycji.
Niezależnie od wyrażanych opinii staram się zawsze odpowiedzieć, i pomóc zrozumieć treść jeśli widzę, że czytelnik jej ewidentnie nie pojął. Pisałam przecież o tym, że kobiety w seksie wiedzą czego chcą, tylko mężczyźni nie zawsze stają na wysokości zadania, a one w większości o tym im nie mówią nie chcąc ich dołować, a nie o moim tragicznym życiu intymnym. Był to mój osobisty pogląd na sytuacje (dość ogólny), które mają miejsce nadal we współczesnych sypialniach, bez zamiaru opisywania pomocnych pozycji i sposobów...
Zrozumiał, nie zrozumiał, nie to w tym wszystkim było dla mnie najważniejsze i to nie to skłoniło mnie do tego wpisu.
Zaciekawiło mnie nie to, że martwi się o moje życie seksualne, ale że nie znając mnie, a jak mniemam chcąc poznać, skoncentrował się wyłącznie na temacie związanym z seksem, mając do wyboru tysiące innych, a jeśli chciał nawiązać do blogu; to jest w nim prawie 200 wpisów.
Na moje zapytanie dlaczego od tego zaczął rozmowę, odpowiedział również pytaniem i tu cytat, którego nie mogę sobie podarować;
"A co, o dentyście i Twojej siódemce wyrywanej z wielkim bólem mam rozmawiać ?"
Za to kocham Internet (hi, hi).
No właśnie o czym można rozmawiać z nieznajomą kobietą?
Dotychczas myślałam, że (hi hi) choćby o pogodzie, zainteresowaniach, o tym co się lubi i takie tam nudne różności.., ale okazuje się, że zacofana jestem i się nie znam.
Przyjęłam to z pokorą i humorem, a w zasadzie, na dodatek powinnam temu Panu podziękować, bo dostarczył mi nowego tematu. Co niniejszym czynię, jednocześnie dziękując za troskę.
Czy naprawdę, teraz wszystko, także rozmowę zaczynać się winno od seksu?
Tak robią współczesne i nowoczesne (nie te ze średniowiecza hi hi) kobiety?
Ja tak nie robię, nigdy nie robiłam i nie mam zamiaru tak robić, moim zdaniem jest to jak próba budowania domu od dachu, zamiast od fundamentów.
Boję się myśleć o tym, na "czym" kończą te kobiety, jeśli tak zaczynają... 
Ale pisać co o tym myślę, mogę, w końcu to mój blog..., i będzie ciąg dalszy, czy się to komu podoba czy nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz