środa, 20 lutego 2013

EKSHIBICJONIZM

Ktoś wczoraj napisał do mnie, wyrażając opinię, że moje zapiski na blogu są zbyt osobiste, i że to ekshibicjonizm.
Nie po raz pierwszy to czytam, więc po raz kolejny skomentuję….
Myślę, że być może chodziło mu o to, że bez specjalnego skrępowania uzewnętrzniam tutaj, na forum publicznym moje intymne rozważania i poglądy. Rozumiem, że nie każdy czuje potrzebę wypowiadania się w ten sposób i przyznaję, że to dość specyficzne. Nie każdy ma też wystarczająco dużo wewnętrznej odwagi, aby pokazywać innym swoje słabości i kompleksy. Zawsze ciekawiło mnie, dlaczego ludzie bronią tak zaciekle swojej psychicznej fortecy.
No tak, może mają rację…

Nasze dusze kryją wiele, są to zarówno skarby jak (nie boję się użyć tego słowa) i brudy. Mówiąc prawdę i bez ogródek, tych ostatnich jest na pewno więcej, jestem o tym przekonana.
Życie to mnogość wydarzeń, które niosą za sobą wiele sytuacji stresujących, nieprzyjemnych, To właśnie one zalęgają się nam niepotrzebnie w duszach. Nie pozwalają otworzyć się na innych ludzi, na świat. Zaśmiecają nasze myśli nieufnością i strachem przed tym, czego nie znamy, przed tymi, których gdyby nie one, moglibyśmy pokochać.
Staram się poznać i zrozumieć siebie, a dokładniej, swoje reakcje na dziejące się życie, dokonuję raz po raz, segregacji śmieci, które zalegają we mnie, w nadziei, że choć część z nich da się zutylizować…, a część zgarnąć na zgrabny stosik…
Wszystko po to, aby dotrzeć do źródła, wymazać to co niepotrzebne i zbliżyć się do osoby jaką jestem tam gdzieś w środku; czystej i z ufnością patrzącej na świat oczami dziecka.
Może sama się oszukuję, może to nie jest już możliwe..?
Często mam wątpliwości; czy jestem „sobą”, przed sobą...?
Ciągle krążę przede wszystkim wokół pragnień, bez podejmowania wysiłków by je zrealizować. W sumie, tak w ogólnym zarysie, wiem, czego mi trzeba (to już dużo). Chęć bycia z kimś bliskim jest we mnie bardzo silna i jest we mnie nadal, cały czas….
Ale jednocześnie jest i obawa….
W zasadzie ciągle „szukam” (to nie jest właściwe słowo), ale osoba ta, jest tak przeze mnie wykreowana, że aż nierealna. Stało się to dla mnie bardzo wygodnym alibi…, (hi hi) po prostu, nie ma takiego kogoś.
Poszukiwania są jednak ciekawe, powiem nawet, że wciągająco-poznawcze…, w zasadzie, przyniosły jak dotychczas jeden zasadniczy plus, zaczęłam się uczyć ludzi, a dodatkowo przyglądam się sobie…, i to nie jest komunał.
Paradoksalnie czuję wewnętrzną radość, poprzez smutek porażek i zadowolenie ze wspomnień sukcesów, jakie mnie w życiu spotkały. To może wydawać się dziwne, ale to wynika z nadziei na nowe, jaka żyje we mnie, na nowe, które jeszcze kiedyś, pojawić się musi... Nadziei na to, że każdy kolejny dzień, może przynieść coś…, coś, co być może mnie zadziwi i ucieszy, z nadziei, która będzie trwała, tak długo jak będę mogła patrzeć w niebo…,
Na niebo takie jak dzisiaj, jak każdego dnia; takie nieosiągalne, na którym są słońce i księżyc, gwiazdy i mnóstwo innych niemających kresu tajemnic.
Tak długo, jak długo będę potrafiła zauważać….
Na razie obserwuję, myślę, zapisuję, opisuję, żeby potem przeczytać i z dystansu zastanowić się nad osobą, która tkwi w tych zapiskach…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz