poniedziałek, 25 lutego 2013

ZROBIĆ DRUGI KROK DO PRZODU


Można żyć, albo raczej być w związku poprzestając na jednym, jedynym kroku w kierunku drugiej osoby i zatrzymać się na linii z napisem „dobrze jest jak jest”.
Jest przyciąganie i ta tzw. chemia, dobrze się razem spędza czas…, w sumie nie ma większych zgrzytów, ale tak naprawdę partnerzy niewiele o sobie wiedzą. Otaczają się murem, nie pozwalają poznać siebie takimi, jakimi są. Nie ujawniają swoich lęków, trosk, czy niewygodnych faktów z przeszłości, nie odsłaniają się przed sobą.
Dlaczego?
Nie chcą być bezbronni, nie chcą zostać zranieni?
Nie ufają w pełni sobie, nie są pewni czy zostaną zaakceptowani, z tej najbardziej ludzkiej strony, być może mniej atrakcyjnej, jak im się wydaje?
Jest przecież wręcz przeciwnie; to właśnie dzielenie się swoimi marzeniami, pragnieniami, kłopotami najbardziej wiąże i pogłębia wzajemne zaufanie, jednak na tym etapie wokół związku jest pełno różnego rodzaju murów, nad których powstaniem nie zawsze mamy w pełni kontrolę.
Zburzenie tych obwarowań, jest tak naprawdę pokonaniem samego siebie; własnych słabości i zahamowań, a jak wiadomo najtrudniej poradzić sobie z samym sobą.
Co zrobić, jak zebrać się w sobie i mieć nie tylko chęć, ale i odwagę by stworzyć prawdziwy związek, szczególnie, gdy jest on nie pierwszy, ale kolejny?
Jak zrobić ten drugi krok, pozwalający zacząć budować mosty i usuwać przeszkody?
Jak przejść z mówienia; „Ty” i „ja” na mówienie „my”?
Nie jest to takie proste jak by się wydawało, zwłaszcza, jeśli są to osoby z pewnymi już doświadczeniami, nie zawsze pozytywnymi. To, że oboje decydują się pójść dalej nie oznacza, że w pełni uwalniają się od obaw i nabierają stuprocentowej pewności, że teraz to już jest to…
Moim zdaniem, najważniejsze w tym wypadku jest to, że decydują się w ogóle zaryzykować…, mając jednocześnie pełną świadomość tego, że mimo, że ryzyko to, nie musi zakończyć się powodzeniem, ale że i tak warto zaangażować się i położyć swoje życie na jedną szalę wagi z nadzieją, że na drugiej partner położy swoje.
Jeśli waga nie zrównoważy się, to związek raczej nie będzie długi…, a w najlepszym wypadku będzie nas czasami uwierał.
Zaangażowanie się jest rzeczą bardzo trudną, normalnym wydaje się być tutaj strach przed popełnieniem błędu, zwłaszcza po wcześniejszych nieudanych związkach, kiedy pozostał po nich tylko niesmak i poczucie wykorzystania, czy nawet doznanej krzywdy.
Dlatego słusznym wydaje się być zdanie, które często można usłyszeć, że aby wejść w kolejny związek trzeba wybaczyć sobie i wyleczyć wszystkie rany. Partner może w tym oczywiście pomóc, ale w zasadzie to rozmowa wyłącznie samego ze sobą i danie sobie całkowitego rozgrzeszenia.
Nie chodzi tu, aby zapomnieć, posłużyć się jakimiś grubymi kreskami, ale aby uznać, że pewne fakty miały w naszym życiu miejsce i tego nic i nikt, już nie zmieni.
To trudna rozmowa, bo można nie uświadamiać sobie w pełni, co tak naprawdę nas powstrzymuje przed wejściem w kolejny związek, a wszystko wymaga czasu, a przede wszystkim chęci, czy chcemy się dowiedzieć i czy chcemy zrobić ten kolejny krok, dlatego pozbycie się negatywnych emocji jest w tym momencie kluczowe.
Najistotniejsze wydaje się to, żeby również uświadomić sobie i pogodzić się z tym, że w życiu nic nie jest nam dane na zawsze, i że nie ma gwarancji, że kolejny wybór, który dokonamy będzie słuszny.
Ryzyko istnieje…, każdy związek to ruletka, nie dowiesz się czy wygrasz, jeśli nie postawisz…
Możesz przegrać i otrzymać kolejną przykrą, ale jakby nie patrzeć pożyteczną lekcję od życia, ale możesz też wygrać i otrzymać to, czego pragniesz; miłość, przyjaźń...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz