wtorek, 26 lutego 2013

NA POBOCZU ŻYCIA

Im jestem starsza tym mniej rozumiem to, co się dzieje z ludźmi. Czym się kierują, dlaczego są tacy, a nie inni?
Mój były mąż, natychmiast by powiedział w tym momencie:
„Za dużo myślisz, za dużo czytasz…. Życie to nie bajka, a Ty ciągłe żyjesz mrzonkami i bujasz w obłokach”.
Pewnie miał i ma rację… Trochę… i na swój sposób…
Nie podporządkowałam się jego „realnym” życzeniom, więc zamienił mnie (mam nadzieję), że na lepszy, bardziej stąpający po ziemi model.
Fakt, jestem trochę poza realnym życiem, ale staram się…, naprawdę się staram, (bo bywa, że nie mam innego wyjścia). Z wieloma rzeczami nie potrafię się jednak pogodzić i nawet nie chcę…
Nie jestem szczególną bohaterką, czasami to nawet jestem i tchórzem, ale w pewnych sprawach potrafię być nieugięta.
„Człowiek to brzmi dumnie”; Gorki miał rację…, ale czy każda ludzka istota zasługuje na to miano?
Mam wrażenie, że ideą naszych czasów jest odczłowieczenie…
Zastanawiam się, co w końcu zostanie?
„Róbta, co chceta?”
„Bóg, honor, ojczyzna” – to było drogowskazem przez wieki, teraz dla wielu znaczy tyle, co nic.
Cóż to znaczy ojczyzna, jesteśmy wszak obywatelami Europy, ba, nawet świata…. Nie ma granic…, nawet mało kto, już mówi poprawnie w czystym, ojczystym języku, bo do dobrego tonu należy wtrącanie angielskojęzycznych zwrotów…
To takie trendy.
A honor…?
Prawie nikt nie zna już znaczenia tego słowa.
Słowo honoru?
A kto by się tym przejmował..
Z łatwością nie tylko łamiemy słowo honoru, ale każdą przysięgę, niezależnie czy złożoną sobie, czy przed sądem, czy nawet przed Bogiem.
A Bóg?
On jest, a może nie… Religia wszak, to opium dla ciemnych mas…
Co więc zostało?
Co jest ważne?
Wszystko można wyśmiać i zbrukać…
Czy liczy się tylko pieniądz i oklaski….?
Pytam się, po co w takim razie tak żyć?
Dla tych kilku ulotnych chwil błyśnięcia…, jak zapałki na wietrze…?
Wstyd przyznać się do tego, że się wierzy w Boga, że się chodzi do kościoła, a najlepiej wyśmiać moherowe berety….
Kolejna żona, kolejny mąż, każdemu przysięgać, że to już do śmierci…
Cóż łatwiejszego…?
Każdy może się pomylić…, łatwo przyszło, łatwo poszło.
Według niektórych nawet miłości już nie ma…
Miłość to głupota. Miłość to seks.. I nic więcej.
Dlaczego tak?
Ze strachu, wstydu, że wyśmieją, że jesteśmy wrażliwi, że czujemy? Że mamy wartości i chcemy ich bronić?
Czy koniecznie musimy równać do szeregu, czy nie stać już nikogo, żeby wyjść przed tłum, choćby kosztem stania z boku?
Nie chcę tak żyć i nie będę.
Dla mnie zawsze będzie ważniejsze „my” niż „ja”, nie uznaję w związku słowa „moje”, dla mnie jest tylko „nasze”.
Jeśli jest ktoś dla mnie ważny, to nie żądam by się zmieniał według moich życzeń, czy zachcianek, kocham i akceptuję również jego wady.
Wierzę w Boga, w miłość i w znaczenie wypowiadanych słów….
Można mi bezkarnie i bez oporu z mojej strony, odebrać prawie wszystko, prawie, bo nie pozwolę się zdeptać i odebrać tego, co dla mnie jest prawdziwie cenne; honoru…, przy tym jednym będę trwać do końca.
Wierzę naiwnie, że jest jeszcze gdzieś taki ktoś, dla którego jest to również ważne, taki ktoś, w kim zobaczę Człowieka….
Bliskiego człowieka…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz