poniedziałek, 14 stycznia 2013

APETYT NA CZEREŚNIE


Lubię czereśnie... to moje ulubione owoce.... ? Jeszcze kilka miesięcy i będą...
Pierwsze czereśnie...
Czerwone, soczyste, słodkie, pachnące.... Na samą myśl, przymykam oczy, z lubością wspominając ich smak z minionego lata...Tęsknię, aby znowu poczuć ich smak w ustach.
Śmieję się teraz..... Bo każdego roku, jak mała dziewczynka wieszam je sobie za uszami jak kolczyki... I pluję pestkami na odległość...
Wiem, to dziecinne, infantylne, a cóż nie jestem od tego wolna.
Lubię dotykać gładkiej skórki, wąchać zapach....
A jednak...
Po pierwszych zachwytach, po pierwszym bólu brzucha po najedzeniu się nimi ponad miarę, następuje przesyt... Zaczynam szukać innego owocu..., albo po prostu jem coraz mniej czereśni... Już tak nie smakują jak te pierwsze...
Czy tak jest też w życiu...?

Czy tak jest też z jego smakowaniem...?
Czy to, co jest piękne, ekscytujące, to co nas spotyka, może po prostu z czasem przestać smakować?
Jeśli tak...
To może trzeba dozować sobie te przyjemne chwile..., aby za jakiś czas nie zblakły, nie straciły na ważności...
Lepsze piękne wspomnienia, niż powielane schematy, które nieuchronnie prowadzą do znudzenia...
Tak....
To jest jakaś myśl...
Jedno ekscytujące, pełne ognia spotkanie..., a nie kilka stopniowo coraz chłodniejszych, które prędzej czy później i tak skończą się rozstaniem....
Więc żadnych stałych związków?
Na to wygląda... Tak jest lepiej, ciekawiej... Dla obu stron...
Tak by mogło się wydawać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz