czwartek, 17 stycznia 2013

HM..., ZBYT?

Ktoś niedawno napisał mi, że moje zapiski na blogu są zbyt osobiste i nie sposób się do nich odnieść. Inna osoba stwierdziła, że nie mogłaby się aż tak otworzyć.
Myślę, że być może chodziło im o to, że bez specjalnego skrępowania uzewnętrzniam tutaj, na forum publicznym moje intymne rozważania i poglądy. Nie każdy czuje potrzebę wypowiadania się w ten sposób, przyznaję, że to dość specyficzne. Nie każdy ma wystarczająco dużo wewnętrznej odwagi, aby pokazywać innym swoje słabości i kompleksy.
W moim przypadku dochodzi dodatkowy element, który motywuje mnie do pisania bloga, a mianowicie boję się , że mój komputer lada chwila padnie i utracę wszystkie zapiski, a tak, choć część zostanie na zewnętrznym serwerze.
Zawsze ciekawiło mnie, dlaczego ludzie bronią tak zaciekle swojej psychicznej fortecy.
Może mają rację… Nasze dusze kryją wiele, są to zarówno skarby jak (nie boję się użyć tego słowa) i brudy. Mówiąc prawdę bez ogródek, tych ostatnich jest na pewno więcej, jestem o tym przekonana.
Życie to mnogość wydarzeń, które niosą za sobą wiele sytuacji stresujących, nieprzyjemnych, To właśnie one zalęgają się nam niepotrzebnie w duszach. Nie pozwalają otworzyć się na innych ludzi, na świat. Zaśmiecają nasze myśli nieufnością i strachem przed tym, czego nie znamy, przed tymi, których gdyby nie one moglibyśmy pokochać.
Staram się poznać i zrozumieć siebie, dokonuję raz po raz segregacji śmieci, które zalegają we mnie, w nadziei, że część z nich da się zutylizować…, a część choćby zgarnąć na zgrabny stosik… Wszystko po to, aby dotrzeć do siebie samej; czystej i z ufnością patrzącej na świat oczami dziecka.
A może to złudzenie, może to nie jest już możliwe..?
„Być sobą”, cóż za wytarte sformułowanie..
Słyszę je na każdym kroku… Czy jestem „sobą”, przed sobą..? Ciągle krążę wokół pragnień. W zasadzie wiem wyraźnie, czego pragnę (to już jak na mój gust dużo). Chęć bycia z kimś bliskim jest we mnie bardzo silna i jest we mnie cały czas…. Ale jednocześnie jest i obawa….
W zasadzie ciągle szukam takiej osoby, ale jest ona tak przeze mnie wykreowana, że chyba aż nierealna.
Poszukiwania jednak są ciekawe same w sobie (ot sztuka dla sztuki)…
W zasadzie przyniosły jak dotychczas jeden zasadniczy plus, zaczęłam się uczyć siebie i to nie jest komunał. Paradoksalnie czuję wewnętrzną radość, poprzez smutek porażek, jakie mnie w życiu spotkały. To może wydawać się dziwne, ale to wynika z nadziei, jaka żyje we mnie. Nadziei, która będzie trwała, tak długo jak będę mogła patrzeć w niebo…, takie piękne, czyste jak dzisiaj, takie nieosiągalne, na którym są słońce i księżyc, gwiazdy i mnóstwo innych niemających kresu tajemnic.
Tak długo, jak długo będę potrafiła marzyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz