Ktoś niedawno napisał mi, że moje zapiski na blogu są zbyt osobiste i nie sposób się do nich odnieść. Inna osoba stwierdziła, że nie mogłaby się aż tak otworzyć.
Myślę, że być może chodziło im o to, że bez specjalnego skrępowania uzewnętrzniam tutaj, na forum publicznym moje intymne rozważania i poglądy. Nie każdy czuje potrzebę wypowiadania się w ten sposób, przyznaję, że to dość specyficzne. Nie każdy ma wystarczająco dużo wewnętrznej odwagi, aby pokazywać innym swoje słabości i kompleksy.
W moim przypadku dochodzi dodatkowy element, który motywuje mnie do pisania bloga, a mianowicie boję się , że mój komputer lada chwila padnie i utracę wszystkie zapiski, a tak, choć część zostanie na zewnętrznym serwerze.Myślę, że być może chodziło im o to, że bez specjalnego skrępowania uzewnętrzniam tutaj, na forum publicznym moje intymne rozważania i poglądy. Nie każdy czuje potrzebę wypowiadania się w ten sposób, przyznaję, że to dość specyficzne. Nie każdy ma wystarczająco dużo wewnętrznej odwagi, aby pokazywać innym swoje słabości i kompleksy.
Zawsze ciekawiło mnie, dlaczego ludzie bronią tak zaciekle swojej psychicznej fortecy.
Może mają rację… Nasze dusze kryją wiele, są to zarówno skarby jak (nie boję się użyć tego słowa) i brudy. Mówiąc prawdę bez ogródek, tych ostatnich jest na pewno więcej, jestem o tym przekonana.
Życie to mnogość wydarzeń, które niosą za sobą wiele sytuacji stresujących, nieprzyjemnych, To właśnie one zalęgają się nam niepotrzebnie w duszach. Nie pozwalają otworzyć się na innych ludzi, na świat. Zaśmiecają nasze myśli nieufnością i strachem przed tym, czego nie znamy, przed tymi, których gdyby nie one moglibyśmy pokochać.
Staram się poznać i zrozumieć siebie, dokonuję raz po raz segregacji śmieci, które zalegają we mnie, w nadziei, że część z nich da się zutylizować…, a część choćby zgarnąć na zgrabny stosik… Wszystko po to, aby dotrzeć do siebie samej; czystej i z ufnością patrzącej na świat oczami dziecka.
A może to złudzenie, może to nie jest już możliwe..?
„Być sobą”, cóż za wytarte sformułowanie..
Słyszę je na każdym kroku… Czy jestem „sobą”, przed sobą..? Ciągle krążę wokół pragnień. W zasadzie wiem wyraźnie, czego pragnę (to już jak na mój gust dużo). Chęć bycia z kimś bliskim jest we mnie bardzo silna i jest we mnie cały czas…. Ale jednocześnie jest i obawa….
W zasadzie ciągle szukam takiej osoby, ale jest ona tak przeze mnie wykreowana, że chyba aż nierealna.
Poszukiwania jednak są ciekawe same w sobie (ot sztuka dla sztuki)…
W zasadzie przyniosły jak dotychczas jeden zasadniczy plus, zaczęłam się uczyć siebie i to nie jest komunał. Paradoksalnie czuję wewnętrzną radość, poprzez smutek porażek, jakie mnie w życiu spotkały. To może wydawać się dziwne, ale to wynika z nadziei, jaka żyje we mnie. Nadziei, która będzie trwała, tak długo jak będę mogła patrzeć w niebo…, takie piękne, czyste jak dzisiaj, takie nieosiągalne, na którym są słońce i księżyc, gwiazdy i mnóstwo innych niemających kresu tajemnic.
Tak długo, jak długo będę potrafiła marzyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz