piątek, 11 stycznia 2013

MYŚLI POTARGANE

Dylematy....Dylematy....
Stare jak żywot człowieczy...
Miotanie się między chęcią spełnienia w prawdziwym uczuciu, a ślepą chęcią zawładnięcia kimś, lub czymś.
Możliwe, że to wina jakiś moich złych skłonności, które we mnie tkwią zbyt mocno...
Jak wygasić emocje, które gubią moją duszę?...
Egoistyczne pragnienia, bezkompromisowe chcenie "wszystkiego..., albo niczego"....
Nie potrafię zadowolić się wyrwanym kawałkiem z życia, nie dla mnie namiastki i atrapy...
Jestem zachłanna, chcę wszystkiego, co możliwe... 

Ekstremalnych uczuć, maksymalnego bólu, a co dostaję? 
Małe kawałki tortu..., i trochę truskawek, które plamią krwią....
Dlaczego tak jest...?
Często zadaję sobie to pytanie, czy może czegoś nie zauważam..., albo widzę więcej niż jest...?
Jak dostać od życia "to" wszystko?....
Może trzeba wierzyć tak mocno, jak się pragnie? 
Albo jeszcze mocniej?
Może nie wystarczy tylko czekać....
Ale ja jestem słaba, nie mam siły walczyć, a może nie chcę powiedzieć życiu "Tak", ani nie chcę powiedzieć "Nie"....
Będę, więc nadal czekała w moim piekle i w moim niebie...
Chyba zawsze czekałam....
Czekałam na tego, kto mnie pokona, kto będzie silny za mnie...
Kto będzie miał wystarczająco wiele uczucia dla mnie..., aby nie odejść, gdy będę protestowała, jak to zwykle robię...
Taki On, co powie "Tak" za mnie, a ja wreszcie nie powiem wtedy "Nie"....
I się poddam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz