środa, 30 stycznia 2013

ZWIĄZKI PARTNERSKIE

Temat aktualny ze względu na meritum, jak i na sytuację jaka powstała z jego powodu wewnątrz partii rządzącej.
Platforma Obywatelska mimo, że od tego się odżegnuje jest zdecydowanie partią wodzowską (jak większość partii obecnych Sejmie) i wola przywódcy jest w niej wolą obowiązującą wszystkich.
Od czasu do czasu jednak, szczególnie w sprawach ocierających się o światopogląd znajduje się kilka osób odważnych na tyle, aby wyrazić swoje odmienne zdanie i co gorsza zagłosować wbrew wskazówkom płynącym z "góry".

Jest to prawie akt heroiczny ponieważ wiadomym im jest, że w następstwie zostaną poddani nagonce nie tylko przez sprzyjające PO media (głównie TVN), ale i przez "posłusznych" posłów. 
Kara spotka ich prędzej czy później, a raczej później jak sprawa przycichnie, bo premier nie zapomina i jest raczej mściwy, na pewno znajdzie powód by pozbyć się niewygodnej osoby, tak jak to było parę miesięcy temu z Bondarykiem, czy wcześniej ze Schetyną. Premier wymaga pełnej lojalności, co w tym przypadku jest jednoznaczne z bezmyślnym, aczkolwiek może i wygodnym dla obu stron potakiwaniem. Ten scenariusz jest znany starszym pokoleniom, które przez lata widziały w Sejmie las podnoszonych zgodnie w górę rąk...
Przykre i straszne jest jednak to, że bezrobocie rośnie, afera goni aferę, gospodarka spowalnia, a rząd nie mając na to recepty, aby odwrócić uwagę gawiedzi zajmuje się tematami, którymi można zająć się później, w sposób bardziej przemyślany, a więc zajmujący mniej czasu i nie wywołujący tak bulwersujących dyskusji jakie miały ostatnio miejsce.
Co do mnie zgadzam się z tymi co głosowali na NIE.
Uważam, że związek partnerski dla par hetero jest dublowaniem instytucji małżeństwa, poza tym jeśli para nie chce formalizacji, bo jak twierdzi "papier" nie jest jej do niczego potrzebny, więc wie na co się decyduje wybierając taki, a nie inny sposób życia.
Bzdurą są argumenty, że nie można w takiej sytuacji odwiedzać się w szpitalu, czy dziedziczyć po sobie. Poddając się leczeniu szpitalnemu, czy zapisując się do kolejnego lekarza zawsze podpisujemy oświadczenie wskazujące kogo upoważniamy do informacji o naszym stanie zdrowia, a o zakazie odwiedzania jeszcze nie słyszałam.
Dziedziczenie można uregulować zapisem, sprzedażą, testamentem, czyli ostatnią wolą.
Inna natomiast jest sprawa jeśli chodzi o pary homo i tutaj należałoby się pochylić uważnie i z empatią nad problemem, ale nie mieszając w to par hetero. 
Niewątpliwie osoby o takiej orientacji seksualnej mają prawo żyć ze sobą na trwałych prawnie zasadach, ale..., i to jest moje zdanie; z wyłączeniem prawa do adopcji dzieci, a także do zapłodnienia in vitro w przypadku związków lesbijskich. 
Związki homo nie muszą się wszystkim podobać, ale nie zmienia to faktu, że są i będą, a samo ich istnienie nikomu nie zagraża, a już szczególnie nie wpływa na dzietność czy samą instytucję rodziny.
Możliwość sformalizowania związków homo będzie miała pozytywny wpływ na ich trwałość, a więc zmniejszeniu może ulec tendencja do częstych i ryzykownych zdrowotnie zmian partnerów.
No i, co może jest paradoksalnie nie mniej ważne dla nich samych, osoby o tej orientacji będą miały mniej powodów do obscenicznych publicznych protestów, które temu środowisku przynoszą więcej szkody niż pożytku. Bo to właśnie te karykaturalne, obściskujące się i dziwacznie zachowujące się postacie, jakie ogół hetero widzi na różnych paradach i protestach są utrwalonym powszechnie obrazem ludzi homoseksualnych i nie może on się im podobać.
Przeciętny hetero nie dopuszcza do głowy sytuacji, aby takie osoby mogły tworzyć normalny związek, a co dopiero rodzinę. Myślę, że tutaj leży "pierwszy pogrzebany pies", którego należy odkopać i jak najprędzej spalić, niszcząc tym samym stereotyp, w którym homoseksualizm jest jednoznaczny ze zboczeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz