wtorek, 29 stycznia 2013

POKAŻ CO CZUJESZ

Postępująca cywilizacja niszczy człowieka emocjonalnie, do tego stopnia, że w jej wyniku zatracamy umiejętność okazywania uczuć.
Spontaniczne okazywanie tego, co się czuje znaleźć można już tylko u bardzo małych dzieci.
W miarę jednak jak im przybywa lat, jak zaczynają wkraczać w świat dorosłych, wraz z utratą zdolności do beztroskiej zabawy, stają się one coraz bardziej zamknięte w sobie, może nawet zbyt uważne…

Ludzie powinni być odpowiedzialni, nie powinny kierować nimi emocje, lecz racjonalność i logika w działaniu, od tego zależy ich pozycja i kariera zawodowa.. Od tego zależy sukces...
Żyjemy dla siebie, czy dla tego sukcesu, dla poklasku?
Będąc ciągle pod presją ciągłego oceniania przez otoczenie powoli zaczynamy zachowywać się jak cyborgi. Przez obawę i posądzenie o śmieszność tracimy cały wdzięk człowieczeństwa. Boimy się, że żartując i okazując wesołość będziemy wzięci za pajaca, którego nikt nie traktuje poważnie, dlatego kiedy faktycznie pozwalamy sobie na luz, wypada on niekiedy nieco sztucznie.Popadamy z jednej skrajności w drugą, w żadnej nie znajdując naturalnego miejsca.

Rodzice zapętleni we własnych sprawach, nie umiejący już nazwać tego, co w ich duszach gra (coraz ciszej), nie potrafią nauczyć okazywania emocji, wrażliwości na innych swoich dzieci. Wszak od dawien dawna wiadomo, że najlepszą nauką jest przykład…
Skąd mały człowiek ma wiedzieć, co czuje, co to jest i najważniejsze, dlaczego tak czuje?
Pomóżmy dzieciom nazwać to, co czują, stwórzmy wspólnie z nimi zapomniany język emocji. Nie mówmy chłopcom; „mężczyźni nie płaczą”, dziewczynkom; „ nie płacz, musisz być odpowiedzialna”, lub co gorsze „jak będziesz płakać to będziesz miała czerwony nos, będziesz brzydka”… Może lepiej zapytać, „dlaczego płaczesz, dlaczego ci źle?”
Wchodzimy powoli za wzorem zachodniego świata w kult psychoterapii…, dodam, że psychoterapii pojmowanej dość specyficznie… Egocentrycznie…
Nie wiemy, co się z nami dzieje, miotają się w nas różne, czasem sprzeczne uczucia, z którymi nie potrafimy sobie poradzić…, mamy trudności w kontaktach z innymi ludźmi, (chociaż w każdym CV deklarujemy, że jesteśmy kontaktowi). Jak możemy sobie z tym dać radę, kiedy tak naprawdę nie obchodzą nas inni ludzie, kiedy nic oprócz nas się nie liczy… Sesja z psychologiem to nie panaceum..
Może szkoda, że minęły bezpowrotnie czasy, kiedy to liczyła się grupa, jej dobro…, że teraz panuje kult jednostki, jako takiej. Jednostki, która nie rozumie innych i coraz częściej nawet samej siebie…
Człowiek to nie maszyna, ma uczucia, chociaż je w sobie tłumi, chociaż się ich boi.., chociaż nie potrafi czasem ich nazwać, ale je ma…
Od początku naszej drogi poznajemy bezwzględność świata, nieustannie wpaja się nam , że musimy być silni, silniejsi od innych, ale czy okazywanie otwarcie choćby uczuć wobec innego człowieka, takich jak miłość, czy mówienie o tym co nas boli, to cechy mięczaka?
Jeśli będziemy szli dalej w tym kierunku, staniemy się społeczeństwem znerwicowanych, depresyjnych jednostek, które będą pękać przy kolejnej życiowej przeszkodzie, jak te balony pod wpływem zbyt dużego ciśnienia…
Śmiejmy się więc, płaczmy, złośćmy się…
Nie bójmy się mówić kocham…
Mamy tyle do dania drugiemu człowiekowi…, do dania tak naprawdę sobie...
I we mnie, i w Tobie jest tyle uczuć, emocji, nie zamykajmy się na innych, na siebie, pozwólmy sobie na słabość, na błędy.
Bądźmy znowu w pełni ludźmi.
Trudne to, bo się boimy..., a strach ma nie tylko wielkie oczy ale i paraliżuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz