wtorek, 5 marca 2013

BAJKI PRZED SNEM

Kocham bajki, i te wszystkie kolorowe historyjki, które zawsze kończą się dobrze.
Kiedy byłam dziewczynką, uwielbiałam je pasjami czytać, nie nudziły mnie nigdy, nawet czytane po kilka razy…
Przenosiły mnie w inny świat, gdzie było dobro i było zło, ale gdzie dobro zawsze zwyciężało…, a pluszowy miś, towarzysz, zawsze był obok, aby pocieszyć i przytulić mnie przed snem.
To one mnie ukształtowały, nie rodzina… czy szkoła.
Potem przyszła kolej na inne lektury, które pokazały mi drugą stronę Księżyca, gdzie nie było już tak różowo, nie było już książąt i rycerzy, no i królewny jakoś nie były już takie miłe i piękne.
Ze smutkiem wtedy skonstatowałam, że czas przestać wzdychać do właściciela białego konia, bo on teraz raczej myśli o interesach, a nie o zdobywaniu królewny z pewnego miasta, zamkniętej w staromiejskiej kamienicy.
Ścięłam, więc długi warkocz, po którym nikt nie miał zamiaru się wspinać na trzecie piętro i misia odstawiłam na półkę.
Nowa fryzura, nowe życie…, ale czy inna osoba?
Pożegnałam sen, co się przyśnił, a malowany w duszy pejzaż, został już tylko na płótnie…
Odpłynęłam od siebie samej…
Łódź popłynęła niesiona prądem…, ale ta rzeka była jakaś brudna…, a jej brzeg wydawał się daleki, stromy i śliski….
A ja ….?
Ja nie umiałam pływać…, nadal nie potrafię.
Boję się…, więc patrzę na starego misia co nadal siedzi na półce i opowiadam sama sobie bajki, a potem…, potem udaję, że mi się to tylko przyśniło…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz