czwartek, 7 marca 2013

DOBRE CZARY I COŚ TANIEGO DLA SIEBIE

Poranna kawa, ma odpędzić chmurki i podnieść żaluzje z oczu…, no i podnosi nie tylko ciśnienie, ale i nastrój.
„Nowe życie na śniadanie…”, zanuciłam piosenkę Piaska, okropnie fałszując; „…nie bój się szczęściem nakruszyć…”, cokolwiek by to nie miało znaczyć i jakiekolwiek by nie były tego konsekwencje….
Fajnie tak sobie powiedzieć…, nawet bezgłośnie..
Jak zwykle przejrzałam pocztę, to mój dodatek do codziennej, czarnej używki; lubię ten mój rytuał…, a dzisiaj był szczególnie przyjemny, same dobre i ciepłe słowa.
Wszystkie skrzętnie pozbierałam, wszak to towar deficytowy, są jak diamenty w popiele. Poczułam się jak zadowolony Kopciuszek wymykający się z sieci macochy…
Dziękuję Wam Dobre Wróżki i Czarodzieje…
Znowu się uśmiechnęłam, tym razem do siebie…
Dobrze jest wierzyć w bajki... i mieć coś tak dobrego, a zarazem taniego dla siebie.
„Natura wyposażyła człowieka w trzy podstawowe narzędzia obronne: SEN, PŁACZ I …ŚMIECH”
                                                      (I.Kant)
Jeszcze nie tak dawno, nim nas opętała dorosła rzeczywistość umieliśmy w pełni korzystać z tego, z czym przyszliśmy na świat i co pozwalało nam nie tylko na komunikację z tym dziwnym miejscem, które zobaczyliśmy po pierwszym otwarciu oczu, ale na korzystanie w pełni z tego czym nas wyposażyła natura.
Sen dawał nam siłę, płacz był sygnałem dla innych, że nam źle, a śmiech rozładowywał stres, leczył duszę i ciało.
Kiedyś przeczytałam, że 3 minuty śmiechu zastępuje 15 minut gimnastyki, a na dodatek nie tylko błyskawicznie redukuje napięcie, ale też jest doskonałym masażem dla narządów wewnętrznych.
Wraz ze śmiechem wzrasta produkcja hormonów szczęścia, więc przybywa nam energii, czujemy wewnętrzną radość i mamy większą ochotę do życia.
To takie łatwe i proste…. A jednak…
Znam wiele takich osób, które nie pamiętają, kiedy się ostatnio głośno i beztrosko zaśmiały, tak w poczuciu pełnego szczęścia, po prostu dlatego, że wstał nowy dzień. Nawet ich uśmiech wydaje się sztuczny i jakiś wymuszony, bo jest tylko obowiązkowym dodatkiem do amerykańskiego - I`m fine.
Czy już nie wypada być spontanicznym, głośno się śmiać?
Czy wraz z założeniem oficjalnych mundurków straciliśmy również poczucie humoru i radość z zabawy?
Bo o dystansie do siebie samych już chyba nie warto wspominać.
To zadziwiające, bo szczery uśmiech (zostawmy już śmiech) pozwala na polepszenie każdej relacji; w sklepie, w urzędzie, w domu, w pracy…, więc dlaczego tak rzadko korzysta się z tego wytrycha do ludzkich serc?
Może warto wybrać się na komedię do kina, albo zatańczyć taniec hula?
Hm…, a może bardziej radykalnie?
Sprawdźmy…
Czy ktoś ma łaskotki?
Hmm..., ale czy wypada połaskotać pracownika korporacji?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz