środa, 6 marca 2013

PORZĄDKI

Zrobiłam porządek z całym zgromadzonym w mojej głowie bałaganem; wyrzuciłam do kosza czas, poświęcony bezproduktywnym rozważaniom wpuszczanym beztrosko do sieci.
Refleksjośmiecie, nikomu niepotrzebne, mające zatrzymać na chwilę kiełkującą myśl.
Jest czysto i ładnie…, na ten moment, ale przecież najważniejsze jest to, że w ogóle spróbowałam. 

Z niepokojem jednak, obserwuję gromadzące się podstępnie na kartkach notesu sprytne, wścibskie śmieciomyśli…
Na razie zbierają się w małe grupki i nie mają wystarczającej siły przebicia. Jestem od nich w tej chwili silniejsza, i nie daję im szans na wydostanie się na zewnątrz.
Zdaję sobie jednak sprawę, że stąpam po kruchym lodzie…, ale postanowiłam stawiać ostrożnie kroki.
Jest dobrze, a może być jeszcze lepiej…, a w zasadzie smaczniej niż dotychczas.
Sięgam, więc do spiżarni po zgromadzone zapasy optymizmu i wiary w słoneczne dni, w końcu to słońce za oknem coś oznaczać musi. W szafce z zeszłego miesiąca została jeszcze naiwność i chęć stworzenia nowego…
Niezły bigos, a może raczej gulasz?
Szukam nieudolnie przypraw, bo czymże jest dobre jedzenie bez nich?
A ja lubię, żeby było smacznie, a przede wszystkim pikantnie i aromatycznie, tak…, koniecznie musi pachnieć….
Znowu mam apetyt, apetyt na życie i nie chcę nawet myśleć, że jutro mogę znaleźć gdzieś na półkach lodówki jego zepsute resztki.
Nie dzisiaj…, dzisiaj mniej boli…
Czuję jak powoli zadomawia się we mnie radość i rozlewa się w moim wnętrzu jak ciepły solfatar z Landmannalaugar…….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz