wtorek, 19 marca 2013

CO BY TU….?

Robię się niecierpliwa, nie mogę znaleźć sobie miejsca, w głowie gonitwa myśli… Znam ten stan, jestem jak balon, który lada chwila eksploduje. Trzy miesiące przymusowego prawie bezruchu; mam dość.
Potrzebuję jakiejś zmiany, ruchu, czegokolwiek, co by mnie mogło wyrwać z obecnego stanu.
Obudziłam się dzisiaj wcześnie, pewnie przez chłód panujący w sypialni. Szybko schowałam zimny nos i zapragnęłam przedłużyć jeszcze trochę ciepłą chwilę pod kołdrą, ale wiedziałam, że jak tylko drgnę będzie po mnie, bo na parapecie w czujnej pozie siedział jak zawsze o tej porze, Neon, a on ma dla mnie gotowy plan dnia, który nie przewiduje wylegiwania się w piernatach.

Według niego w łóżku mogę spać, na to jest zgoda, ale jak tylko otworzę oczy muszę skoncentrować uwagę na jego potrzebach; to znaczy drapaniu za uchem, a następnie napełnianiu jego misek.
Terrorysta…
Taki kot to jak mąż (czy partner) do kwadratu. Nie ma, że boli głowa…, a strajk w ogóle nie wchodzi w rzecz, jest bezskuteczny.
Czy można rozwieść się z kotem, albo delikatniej; przeprowadzić separację?
Hm, muszę to przemyśleć..
Ale, o czym to ja? Ano o zmianach…
Czuję napływ energii, tylko ciało jakby jeszcze na to nie gotowe; co mnie martwi.
Martwi podwójnie, a może nawet poczwórnie, bo ubrania rozsadza nie, budzący się do życia temperament, tylko sadełko, które wymościło moje boczki.
W zasadzie, to mogłoby tam zostać (jestem teraz jak ciepła przytulanka hi hi), ale jest problem; nie mam, w co się ubrać.
Wiem, wiem, każda kobieta tak mówi..
No to, i co? W końcu też jestem kobietą i wolno mi.
Przypomniało mi się właśnie coś, co usłyszałam wczoraj i co mnie rozbawiło do łez.
Autentyk -naprawdę.
Spotyka się para w kawiarni.
Jest miło; pani widząc ewidentne zainteresowanie pana i chęć kontynuowania znajomości w pewnym momencie nieoczekiwanie wypala;
-A kupisz mi buty?
I panu opada szczęka, tudzież łuski z oczu, nie mówiąc o złudzeniach, co do zainteresowania pani jego walorami innymi niż zawartość jego portfela.
Przynajmniej była szczera, albo… potrzebowała na gwałt butów (hi, hi).
Mnie jakoś pan z portfelem ostatnio się nie trafił, co prawda nie pytałam czy takowy posiada i czy zasponsoruje, ale..
To żart oczywiście.
Jednak problem pozostaje, więc postanowiłam poszukać tak zwanego wyjścia z sytuacji by pozostać przy obecnej zawartości garderoby i wybrałam najgorsze z możliwych wyjście – odchudzanie.
Tragedia!
Jak tylko to wymyśliłam poczułam taki głód, że zjadłam dwa wielkie kawały szarlotki i popiłam kawą ze śmietanką i z cukrem.
Jak by tu się odchudzić nie rezygnując z jedzenia, a zwłaszcza ze słodyczy?
Już wiem!
Przejdę na wegetarianizm!
Szarlotka to danie wegetariańskie, więc początek to chyba zrobiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz