niedziela, 24 marca 2013

KAŻDY CZASAMI MUSI, ALE ŻEBY AŻ TAK?

Muszę zacząć od tego, że wczoraj był szczególny dla mnie dzień… jeden z tych smutnych. 
Zaczęło się od róż…
Róże mają dla mnie szczególne znaczenie, wiążą się z nimi cudowne wspomnienia; był czas, ze zawsze gościły w moim domu i to w dużych ilościach… 

Teraz tylko, jeśli jest to dzień 23 miesiąca…
Wczoraj był 23 marca, więc były i róże…
Potem niespodziewana impreza…
Pewnie bym nie poszła, bo nie miałam nastroju, ale była na niej bardzo ważna dla mnie osoba, niewidziana od dawna, za którą się bardzo stęskniłam.
Pomyślałam sobie też, że muszę odreagować, rozluźnić się…
No i się rozluźniłam…
Było bardzo lajtowo, może aż za bardzo i chyba poszliśmy za ostro; a ja nie jestem przyzwyczajona do dużych ilości alkoholu i ścięło mnie na maksa… 
Było wszystko nawet to, co nie powinno być, wspólny śmiech, wspólny płacz, a na końcu utrata władzy nad własnym ciałem.
Kompletne sponiewieranie, zapaść w niepamięć z pełną premedytacją, która zdarzyła mi się ostatnio ładnych parę lat temu.
Nie wiem jak znalazłam się w domu…
Myślę, że każdy z nas czasem potrzebuje lub musi się napić, czasem dla rozrywki, dla zapicia smutków, czy dlatego, że sytuacja tego wymaga, ale nie chcę się usprawiedliwiać, bo wiem, że przeholowałam.
A teraz…
Teraz jestem chora; bardzo, bardzo, bardzo…
I jest mi wstyd…, bo właśnie dostałam kompromitujące zdjęcia z moich wczorajszych występów.
Jest to słuszna kara, którą przyjmuję mężnie i z pokorą, w pakiecie razem z bólem głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz