poniedziałek, 11 marca 2013

SZARE TSUNAMI

Chciałam napisać coś mądrego, ciekawego, jakąś refleksję na temat.., ale nic z tego nie wychodzi.

Jakieś pustogłowie mnie dopadło i nic nie mogę z siebie wydusić.
Mózg mi się zresetował i przy okazji wyczyścił cały twardy dysk, na którym miałam wszystko.
Co ja teraz mam zrobić?
Nie mogę żyć bez pisania, a nie można przecież pisać o niczym…
Może ponarzekać na pogodę?
Ponoć pogoda to jeden z niezawodnych tematów. A u mnie dzisiaj pada śnieg… I to by było na tyle…
Nie dam rady…, dopadło mnie szare tsunami…
Nie wierzę, że jest na świecie, choć jeden człowiek, który nigdy jemu nie uległ. To mi się po prostu nie mieści w głowie, bo przecież są takie dni, kiedy nadchodzi ta szara fala i zagarnia nas w całości w swój bezmiar.

I nie ma już nic, nawet cienia uśmiechu w kąciku warg, tylko szeroko otwarte oczy patrzące w dal.
Puste spojrzenie…, pragnienie ucieczki i zaszycia się w mysiej dziurze na wieczność.
Tymczasem, jako substytut nirwany, musi wystarczyć uwicie sobie gniazda we własnym łóżku, z zaciągniętą pod brodę kołdrą, z kubkiem gorącej czekolady na stoliku i z cichą muzyką sączącą się z głośników.
I myślenie…, myślenie o niczym, co ma tysiące kształtów, a może raczej chaotyczny galop myśli, których nie daje się zatrzymać ani na sekundę…
Dźwięk telefonu, podstępnie wdzierający się w ten erem, jest przykrym dysonansem, a głos odzywający się po drugiej stronie, po niechętnym „Haloooo…’’, wzbudza tylko zniecierpliwienie.
Kiedy szarość zmienia się w czerń, mała myszka zamienia się w jeża i nie dopuszcza do siebie nikogo…, nawet kot zaprzysięgły wegetarianin, nie ma z nią szans na rozmowę o serze.
Pomyślałam sobie właśnie, czy jest na świecie, gdzieś tam, taki ktoś, kto kocha jeże?
Ktoś, kto jest na tyle odważny, że bierze je na ręce i przytula bez strachu do policzka. Taki ktoś, kto nie boi się ukłucia…, ktoś, kto je kocha, mimo, że czasem to małe zwierzątko może sprawić ból…
Są tacy, co kochają tarantule, więc może znajdzie się taki ktoś, kto pokocha jeża…

Chyba jednak nie, bo to by była trudna miłość…, szkoda na nią czasu, przecież wokół tyle cudownych, milutkich i puchatych stworzonek do kochania…
……………………………….
I popłynęłam..Bez ładu i składu…
Taki dzień…., a może to tylko nadszedł czas, żeby kończyć tę pisaninę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz