wtorek, 12 marca 2013

KTO PRZEGONIŁ SEN?



To była długa noc, a może raczej długi dzień, który nie skończył się wraz z zachodem słońca.
Larson uparcie wciska mi swoje myśli do głowy, nie pomaga mi wcale, a to wcale…
Sen pojawił się tylko na moment, zajrzał do sypialni i szybko wycofał się na z góry upatrzone pozycje…
Próbuję zagnieździć się wśród poduch, otulam się szczelnie kołdrą w czerwone róże…, zaciskam powieki i wsłuchuję się w miarowe tykanie zegara dobiegające gdzieś z głębi mieszkania… 



Liczę przebiegające przez górskie hale stada owiec… 
Skąd ich aż tyle…? 
Nie widzę ani jednego bacy…
Gdzie on się podział…? 
Może zasnął…? 
W końcu to nie moja sprawa, przecież…, przecież ja mam tylko policzyć owce. Więc liczę, znowu od początku… 
Nie, to nie ma sensu… nie dam rady, za duże to stado…
Otwieram oczy…, przypomina mi się niemiły wieczorny incydent…, przypomina mi się niedawno oglądany film. Staram się wszystko sobie poukładać, odepchnąć negatywne myśli, zrozumieć…, ale nie potrafię..
Tyle pytań bez odpowiedzi, tyle różnych dlaczego. 
Znowu spotkałam się z silnym uderzeniem negatywnej energii osoby, która mnie nie zna, a która na podstawie strzępków zasłyszanych informacji osądziła mnie i wydała wyrok… 
Ile w ludziach złości… i to w stosunku do osób tak naprawdę nieznanych. 
Ostatnio nie potrafię tak szybko jak zwykle zregenerować się i ustawić wystarczająco szybko i mocno moich barier ochronnych, więc mnie to zabolało i to bardzo, bo to było niesprawiedliwe...
Znowu liczę..., tym razem uderzenia dzwonu z pobliskiej wieży kościelnej; raz, dwa….., i kolejne…, dziwię się; to na poranną mszę?
Już nie czekam na sen, wiem, że nie wróci...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz